Dzisiaj swoje imieniny obchodzą panowie
Florianowie – podopieczni św. Floriana – nie tylko jego imiennicy, ale przede
wszystkim strażacy. Chciałoby się powiedzieć: Strażak – to brzmi dumnie! Któż z
chłopców w dzieciństwie nie chciał zostać strażakiem, wśród nich też moi
synowie i wnukowie. No, bo kask błyszczący na głowie, mundur ze złotymi
guzikami i ten wspaniały wóz strażacki w kolorze czerwonym i syreną na dachu!
A kim był ów święty Florian, do którego
modlą się strażacy? Oto kilka informacji, które podaje Brewiarz: „Florian z
Lauriacum urodził się ok. 250 roku w Zeiselmauer (Dolna Austria). W młodym
wieku został dowódcą wojsk rzymskich, stacjonujących w Mantem, w pobliżu Krems
(obecnie w północno-wschodniej Austrii). Podczas prześladowania chrześcijan
przez Dioklecjana został aresztowany wraz z czterdziestoma żołnierzami i
przymuszony do złożenia ofiary bogom. Wobec stanowczej odmowy wychłostano go i
poddano torturom. Przywiedziono go do obozu rzymskiego w Lorch koło Wiednia.
Namiestnik prowincji, Akwilin, starał się groźbami i obietnicami zmusić oficera
rzymskiego do odstępstwa od wiary. Kiedy jednak te zawiodły, kazał go biczować,
potem szarpać jego ciało żelaznymi hakami, wreszcie uwiązano kamień u jego szyi
i zatopiono go w rzece Enns. Miało się to stać 4 maja 304 roku. Jego ciało
odnalazła Waleria i ze czcią je pochowała. (…) W roku 1184 na prośbę księcia
Kazimierza Sprawiedliwego, syna Bolesława Krzywoustego, Kraków otrzymał znaczną
część relikwii św. Floriana. (…) Ku ich czci wystawiono w dzielnicy miasta,
zwanej Kleparzem, okazałą świątynię. Kiedy w 1528 r. pożar strawił tę część
Krakowa, ocalała jedynie ta świątynia. Odtąd zaczęto św. Floriana czcić w całej
Polsce jako patrona podczas klęsk pożaru, powodzi i sztormów.”
Nic dziwnego, że takiego bohatera
strażacy obrali sobie na patrona!
4 maja godz. 14:40