środa, 10 kwietnia 2019


Kolejny raz odpowiadam sceptykom, którzy mają zastrzeżenia odnośnie do treści na moim blogu… Tak, to prawda, najwięcej miejsca poświęcam PANU JEZUSOWI! Jestem Jego wielką entuzjastką, a mówiąc językiem młodzieżowym – gorliwą fanką! Dlaczego? Ponieważ towarzyszy mi od urodzenia. Przypomnę, że ten obrazek, który widnieje na początku, stanowi pewnego rodzaju moje logo. Miłość do PANA JEZUSA wyssałam z mlekiem matki. Być może, brzmi to zbyt górnolotnie, ale prawdziwie. Mój dom rodzinny w Pniewach (do którego tak często się odwołuję) był miejscem, gdzie mieszkał CHRYSTUS. Przywieźliśmy tę miłość z wojennego wygnania, czy – jak kto woli - z wysiedlenia do Rogoźna. Tam w obskurnych warunkach zawsze towarzyszył nam właśnie ON. Ten obrazek wisiał na ścianie tam, na wygnaniu, a później w moim domu rodzinnym w Pniewach. Po latach odziedziczyłam go ja. To bardzo radosna obecność! Pamiętam wiele scen, sytuacji ze swojego dzieciństwa… Trudne, siermiężne czasy komunistyczne, które ogołociły nas z wszelkich dóbr materialnych, nie przysłoniły nam miłości do PANA JEZUSA. I wcale nie były to czasy smutne! Wręcz przeciwnie – stanowiliśmy radosną rodzinę (mimo surowych zasad Ojca).
No, to tyle i aż tyle!