O radości
można nieskończenie i na różne sposoby… Są wielkie i małe, mają jednak
najczęściej jedną cechę wspólną: trwają krótko! Mówię oczywiście o tych radościach,
które płyną z obserwacji przyrody, z otrzymanego dobrego słowa od ludzi nam
przyjaznych, z dobrych uczynków, które udaje nam się zrobić, ze szczęścia
własnych dzieci, wnuków… Przykłady można by mnożyć - jest ich wiele! I całe szczęście, że są, bo
inaczej życie byłoby nie do uniesienia.
Jest
jednak taka radość, która płynie z głębi serca, radość nieprzemijająca: radość
z obecności Pana Jezusa w naszym życiu! Cokolwiek przeżywamy, cokolwiek nas
spotyka i cokolwiek dzieje się wokół nas, ON JEST! Idzie wiernie każdego dnia,
dorównuje nam kroku w tej ziemskiej, codziennej drodze, podnosi, gdy potykamy się
nie tylko o kamienie własnych grzechów, ale i o poczucie niesprawiedliwości,
bezradności wobec krzywdy i cierpienia, wobec ludzkiej niegodziwości (bo i tak
bywa!), wobec choroby, która powala, wobec śmierci bliskich nam osób…
Gdy teraz
cierpisz i pytasz: Gdzie jesteś, Panie Boże, uwierz w obecność Chrystusa! Każdy
z nas przeżywa – wcześniej czy później - ciężkie chwile. I właśnie wtedy nie
tylko warto, ale trzeba sobie uświadomić, że Chrystus jest! Gdzie? W
Eucharystii! To stamtąd dodaje nam siły, umacnia i prowadzi! Bez tej świętej obecności
bardzo trudno byłoby żyć! Mi również!
Wpis: 19 lutego godz. 13:36