Przywołane poprzednio słowa:
„Spotykajmy się tak, aby Bóg był w nas i między nami.” można interpretować na
różne sposoby, również w kontekście tzw. obmowy, która to obmowa stała się
prawie tematem „dyżurnym” na moim blogu. Dlaczego? Bo sama mam z tym wielki
problem! Natura, skażona przez grzech pierworodny, skłania nas bardziej ku
złemu niż ku dobremu, niestety! Często spotykam się ze stwierdzeniem, że
przecież to tylko prawda, co mówię! No, właśnie, to tylko prawda, ale czy
koniecznie muszę ją ujawniać wobec drugiego człowieka?! A jaka jest prawda o
Tobie, Przyjacielu, który siedzisz po drugiej stronie? Jaka jest prawda o mnie?
Czy zawsze tylko dobra? Czy jestem ideałem, który nie ma sobie nic do
zarzucenia? Z całą pewnością nie!!! Poza tym, czy to, co przekazuję o drugiej
osobie, co tak bardzo mnie gorszy, w jakikolwiek sposób jej pomoże? Zmieni ją? Czy
poprzez to ona stanie się lepszym człowiekiem? Te i podobne pytania zadaję
sobie coraz częściej, gdy już, już ma ochotę powiedzieć coś złego o bliźnim…
Przypomnę historyjkę, jak to do
Sokratesa przyszedł jego przyjaciel, informując, że ma mu coś ważnego do
powiedzenia o ich wspólnym znajomym. Na to mędrzec:
Czy to, co chcesz mi powiedzieć, jest
prawdziwe?
Czy koniecznie musisz mi to powiedzieć?
Czy to, co chcesz mi powiedzieć,
przyniesie tej osobie korzyść?
Przyjaciel zrezygnował! Z czego? Z tej
rzekomo ważnej informacji!
Myślę, że warto podjąć trud tejże
rezygnacji, pamiętając, aby Bóg był w nas i między nami. Przecież tak często
przyjmujemy Go do serca, więc On jest wśród nas!