1 stycznia każdego roku telewizja serwuje nam piękną muzykę – nieco inną od tej sylwestrowej, kiedy to radosne szaleństwo ogarnia ludzi w dniu kończącym stary rok…
Muzyka łagodzi obyczaje – powtarzał śp. pan Jerzy Waldorff i tak się dzieje w przypadku Noworocznego Koncertu z Wiednia… Muzyka wprawia nas w dobry nastrój, zwłaszcza, że są to dźwięki najpiękniejszych melodii Straussów, czasami Mozarta, Czajkowskiego i innych wielkich mistrzów… Koimy nasze dusze, słuchając, słuchając, słuchając…
Noworoczny koncert kończy tradycyjnie Marsz Radetzkiego… i słusznie! Wkraczając bowiem w Nowy Rok w tak dynamicznym rytmie, wierzymy, że tenże rytm będzie nam towarzyszył każdego dnia i w jego taktach przejdziemy bez obaw, wręcz brawurowo kolejne trzysta sześćdziesiąt sześć dni… Jego dźwięki ogarniają nasze serca, budząc radosne uczucia i wiarę, że Nowy Rok będzie piękny, dobry i szczęśliwy… mimo wszystko!!!
Ps. Szukając pewnych wskazań, dotyczących życia, znalazłam bardzo cenną – moim zdaniem – myśl św. Josemarii Escrivy. Przyda się na początek roku…
Kiedy się prawdziwie zdasz na Pana, nauczysz się być zadowolony z tego, co cię spotyka, i nie tracić pogody ducha, jeżeli zadania – mimo że włożyłeś w nie cały swój wysiłek i odpowiednie środki – nie wychodzą tak, jakbyś chciał… Gdyż „wyjdą” tak, jak Bogu będzie to odpowiadało.