I znowu w Ewangelii pojawił się św. Jan Chrzciciel… Nota bene – mój kochany patron… I znowu usłyszeliśmy, że on, wielki Święty, nie czuje się godzien zawiązać rzemyków przy sandałach Temu, który idzie za nim – Chrystusowi… Wspaniała lekcja pokory!
Nigdy nie myślałam o św. Janie Chrzcicielu w kontekście pokory. Jakaż to piękna i zarazem trudna cecha - ta pokora!
Przypomniałam sobie kilka myśli z homilii sprzed kilku tygodni (właśnie na ten temat), chciałabym się nimi podzielić… Przytoczę je dosłownie – robiłam notatki…
Pokora – to prawda o sobie!
Trzeba nauczyć się przyjmować upokorzenia! Wtedy będę miał prawdziwą wolność i wewnętrzny spokój. Patrząc na Jana, będziemy łatwiej pokorni!
Ucz się pokory, wtedy będziesz wolny! Bo inaczej pycha cię rozwali. Bóg chce ci pomóc w przyjęciu upokorzenia!
Niewola wewnętrzna – Bóg ci pomoże z niej wyjść! Bóg chce nam pomóc, we wszystkich szczegółach naszego życia.
Stanąć w prawdzie o sobie! Dostrzec wszystkie swoje błędy i niedomagania… Umieć się przyznać do popełnionych błędów…
Umieć przeprosić…
Może budzi kontrowersję zdanie, że ucząc się pokory, będziemy wolni… Przemyślałam to… Tak, to prawda! Bo jeżeli w pokorze umiem się przyznać do swoich błędów, to ta odwaga czyni mnie wolnym człowiekiem: nie kłamię, nie udaję kogoś innego niż jestem, nabieram szacunku dla samej siebie… Trudne? Tak, nawet bardzo – niekiedy… Ale zawsze warto spróbować…