czwartek, 6 czerwca 2024

Niezwykłego artykułu ciąg dalszy...

 

„RAZEM Z NIĄ WSTAJEMY Z POPIOŁÓW

Poeta Jan Lechoń w wierszu Matka Boska Częstochowska pisał: „W ręku tego, co umiera, nad kołyską dzieci, / I przed którą dniem i nocą wciąż się światło świeci. / Która perły masz od królów, złoto od rycerzy, / W którą wierzy nawet taki, który w nic nie wierzy”. Wcześnie zaś: „O Ty, której obraz widać w każdej polskiej chacie / I w kościele, i w sklepiku, i w pysznej komnacie”. A kończy: „I weź wszystkich, którzy cierpiąc, patrzą w Twoją stronę. / Matko Boska Częstochowska, pod Twoją obronę. / (…) I wstajemy wciąż z popiołów, z pożarów, co płoną, / I Ty wszystkich nas powrócisz na Ojczyzny łono. / (…) I jak w złotych dniach dzieciństwa będziemy słuchali / Tego dzwonka sygnaturki, co Cię wiecznie chwali”. Poeta widzi Maryję jako światło dla wszystkich. Częstochowa to ucieleśnienie maryjnej pobożności.

Polakom niezmiennie towarzyszy wiara, że jeśli naród ma taką Matkę, wszystko dzięki Niej może być odbudowane, choćby na gruzach.

W czasie kończącej się II wojny światowej klasztor miał stać się elementem niemieckiej linii obronnej, co naraziłoby go na zniszczenie przez sowieckie działa i bomby. Dodatkowo Niemcy postanowili zniszczyć klasztor po to, aby nie wpadł w ręce Sowietów. Na jego dziedzińcu rozlano w tym celu kilka lub kilkanaście beczek z benzyną, rozstawiono wiadra z naftą i trocinami oraz sprowadzono ciężarówkę wypełnioną kocami i papierami, które miały zostać użyte do podsycenia ognia. Planowi Niemców przeszkodził jednak nagły atak sowieckich czołgów na Częstochowę. Wówczas niemieckich żołnierzy ogarnęła panika i wycofali się z Jasnej Góry praktycznie bez walki. Wzniecony przez nich w popłochu pożar udało się zakonnikom ugasić po kilku godzinach. Przyszła oczekiwana wolność.

Jasnogórski klasztor już na początku wojny miał być zbombardowany, by złamać morale Polaków. Niemieccy piloci po dotarciu na miejsce ujrzeli jednak nie klasztor, a jezioro. Według relacji pilota dowództwo uznało jednak, że był to sabotaż i postawiło załogę przed sądem polowym. Tego samego dnia wysłano nad Jasną Górę drugą eskadrę. Jej także nie udało się zbombardować klasztoru. Po dotarciu na miejsce ujrzeli duży kompleks leśny. Twierdzili potem, że otrzymali źle przygotowane mapy, ale i oni mieli stanąć przed sądem polowym z powodu niewykonania rozkazu. Niemcy mieli podjąć trzecią próbę zbombardowania Częstochowy. Tym razem, chcąc ograniczyć ryzyko niewykonania rozkazu, mieli w niej wziąć udział sami ochotnicy. Kiedy niemieckie maszyny zmierzały w stronę Jasnej Góry, miały w nich przestać działać stery. Żadna z maszyn nie dotarła więc do celu ani nie powróciła do bazy.” (cdn.)

Artykuł pochodzi z Miesięcznika Różaniec – MAJ 2024 r. Autor: ks. Wojciech Przybylski.

 

Wpis: 6 czerwca godz.9:10