czwartek, 22 sierpnia 2019

Moich myśli ciąg dalszy...


Myślę, że… Aby pokonać samego siebie, trzeba najpierw wiedzieć, co w sobie mam pokonać. Bo życie jest konkretna walką – nie tylko z wrogami zewnętrznymi w postaci choćby nieprzyjaznych nam ludzi czy przeciwności losu, ale także jest walką wewnętrzną – myślę, że znacznie trudniejszą. Wróg zewnętrzny bowiem ujawnia się dość szybko, a ten wewnętrzny jest ukryty wewnątrz nas. Bardzo często wcale nie jesteśmy świadomi jego obecności. Pielęgnujemy swój obraz, nie mając świadomości popełnianych błędów. I wcale nie pragniemy, aby ktokolwiek burzył nam tenże obraz. Obrażamy się, gdy ktoś zwróci nam uwagę. Wcale nie chcemy się zmieniać, bo uważamy, że postępujemy właściwie. Znacznie łatwiej samemu sobie uświadomić swoje błędy, niż przyjąć uwagę od kogoś z zewnątrz.

Z pomocą przychodzą nam nasi kochani Święci. Warto wsłuchać się w ich głos. Przecież nie od razu stali się prawie doskonali, też napotykali na wielkie trudności w pokonywaniu swoich ułomności! Trzeba wielkiej pokory, by pokonać samego siebie, swoje wszystkie przypadłości!

Często wracam do Dzienniczka św. Faustyny. Pisałam o niej wiele, wiele razy. Uważam ją za swoją serdeczną przyjaciółkę, jej słowa są mi wskaźnikiem, jak żyć, jak zachować się wobec różnych przeciwności (często zupełnie nieprzewidzianych).

Przyjacielem niezawodnym jest nam nasz kochany Anioł Stróż, który nie tylko przy nas stoi – jak prosimy w modlitwie – ale chroni nas i wysyła sygnały. Trzeba je tylko usłyszeć. Chcieć usłyszeć!

Wpis: 22 sierpnia godz. 9:01