czwartek, 19 grudnia 2013

O życzliwości raz jeszcze...

     O życzliwości przypominamy sobie najczęściej w okolicy Świąt Bożego Narodzenia… I dobrze, bo to szczególny czas – czas, który rodzi w naszych sercach ciepło i dobro! Bo czyż nie wzrusza nawet najbardziej nieczułych widok małego Dzieciątka w betlejemskim żłóbku? Leży sobie mały, bezbronny Jezus, w obskurnej stajence,  zszedł z nieba, aby przynieść nam zbawienie, pokój serca i samo dobro…
     Narodziny Jezusa – to czas refleksji nad sobą samym, nad swoim wnętrzem, również – nad swoją życzliwością… Zadajmy sobie kolejny raz pytanie:  Czy jestem życzliwy, życzliwa?
     Życzliwość ma bardzo szeroki wymiar! To zwyczajne, dobre słowo, skierowane do drugiego człowieka, to przyjazny gest, ciepłe spojrzenie, to serdeczny uścisk dłoni, sygnalizujący: lubię cię, to uśmiech, który potrafi zamienić łzę w radość, to gotowość do pomocy, to także najzwyczajniejsza uprzejmość… To także radość z cudzego powodzenia! Ale również - szczerze przekazany „znak pokoju” w czasie Mszy św.!
     O życzliwości pisałam już wielokrotnie, ale uważam, że nigdy jej nie za wiele w międzyludzkich relacjach, zwłaszcza w tym pięknym czasie, który jest przed nami…
     Bo gdy się Chrystus rodzi, otwierają się ludzkie serca… Oby zawsze!