Podobnie,
jak wielu z Was, uważam, że zamiast o dojrzałości w wierze, powinno się mówić o
nieustannym dojrzewaniu do jej pełni. Moim zdaniem – polega ono na tym, by
zawsze trwać przy Bogu i Kościele, również w chwilach trudnych. Zła prawda o
kilku kapłanach nie może mi przysłonić Boga! O tyle jestem dojrzała, o ile mam
swoje zdanie na temat wielkości Kościoła, wartości, które od wieków przekazuje.
A także – na temat kapłanów, za których powinniśmy się modlić, ponieważ tej
modlitwy bardzo potrzebują, by nas mądrze prowadzić ku Bogu. Błąd takiego czy
innego kapłana nigdy nie może umniejszyć mojej wiary! Zwłaszcza, że znałam (np.
wspaniałych katechetów) i znam świętych kapłanów, którzy ofiarnie służą Bogu i
ludziom.
Wiara jest wielką Bożą łaską… Nie ma dojrzałości „zamkniętej”, skończonej! Człowiek ciągle podąża ku
dojrzewaniu! I dobrze, bo jeżeli się zatrzyma, to ostygnie w nim to, co
zapaliło się Bożą iskrą. A zapaliło się dawno, dawno temu, na Chrzcie świętym,
a później było nieustannie podtrzymywane przez moich śp. drogich Rodziców.
Nieoceniona była ich rola w kształtowaniu mojej wiary! To było nie tylko
niedzielne uczestniczenie we Mszy św.! To było codzienne wzywanie Ducha
Świętego, wspólna modlitwa, różaniec w rękach mojego Ojca i Mamy, to rozmowy o
przekazie w Ewangelii i homilii… To przede wszystkim – postawa rodzicielska,
która budowała moją i moich braci wiarę… To całe życie, utkane z miłości do
Boga i Najświętszej Panienki!
Ps. Jeżeli, Przyjacielu, powyższe słowa wydają Ci się zbyt odważne, to masz
rację! Niejednokrotnie w tym miejscu pisałam, że uczę się odwagi od św.
Augustyna… Moja odwaga nie pretenduje do rangi odwagi wielkiego Świętego! Jest odwagą
na miarę mojej skromnej osoby… Uważam jednak, że nie można milczeć, gdy tak
bardzo nagłaśnia się zło w Kościele, jeżeli jest w nim bardzo dużo dobra i
wielka w tym rola kapłanów – autentycznych w swej wierze i służbie!