piątek, 14 czerwca 2013

W kontekście filmu "Christiada"…

 
Nasi kapłani zorganizowali wyjazd na film Christiada… Chciałabym o nim powiedzieć słów kilka… Dla niewtajemniczonych podaję, że jest to dzieło historyczne, oparte na faktach; opowiada o przebiegu powstania w Meksyku, tzw. Cristiady, czyli Powstania Cristeros (Chrystusowców) w obronie wiary katolickiej. Moim zamiarem nie jest recenzowanie filmu… Powiem tylko tyle, że jest to film przejmujący w swej treści i niezwykle wzruszający w odbiorze… I pobudza do głębszej refleksji nad sobą samym, nad kondycją swojej wiary… A także nad swoją odwagą w przyznaniu się do Chrystusa w każdej okoliczności życia! Na szczęście nie doświadczamy takich sytuacji, jak Meksykanie w latach dwudziestych i trzydziestych ubiegłego stulecia, ale zdarza się, że życie stawia nas w takich okolicznościach, które wręcz wymuszają wyrażenie swojego światopoglądu…
Nie chcę tutaj narzucać jakiejkolwiek propozycji postawy, tę każdy homo sapiens i chrześcijanin musi ukształtować w sobie sam!  Dzielę się tylko pytaniami, które postawiłam samej sobie, patrząc na niezłomną postawę   Cristeros, a wśród nich kilkunastoletniego chłopca, który za cenę życia do końca wytrwał przy Chrystusie…
Zatem…
Jaka jest moja wiara? Tak naprawdę?
Czy umiem zawsze swoją postawą świadczyć o przynależności do Chrystusa?
Czy moje życie jest napełnione miłością Chrystusową?
Czy tą miłością umiem i chcę obdarowywać przyjaciół i… nieprzyjaciół?
Czy w najróżniejszych spotkaniach, gdzie najczęściej krytykowany jest Kościół i księża, mam odwagę stanąć w ich obronie?
Czy w imię Chrystusowej prawdy mam odwagę opowiedzieć się po stronie Bożych przykazań?
 
Dodaj swoje pytania, Drogi Czytelniku, a będziesz miał okazję do sprawdzenia jakości swojej wiary…