Nasi kapłani zorganizowali wyjazd na
film Christiada… Chciałabym o nim
powiedzieć słów kilka… Dla niewtajemniczonych podaję, że jest to dzieło historyczne,
oparte na faktach; opowiada o przebiegu powstania w Meksyku, tzw. Cristiady,
czyli Powstania
Cristeros (Chrystusowców) w obronie wiary katolickiej. Moim zamiarem
nie jest recenzowanie filmu… Powiem tylko tyle, że jest to film przejmujący w
swej treści i niezwykle wzruszający w odbiorze… I pobudza do głębszej refleksji
nad sobą samym, nad kondycją swojej wiary… A także nad swoją odwagą w
przyznaniu się do Chrystusa w każdej okoliczności życia! Na szczęście nie doświadczamy
takich sytuacji, jak Meksykanie w latach dwudziestych i trzydziestych ubiegłego
stulecia, ale zdarza się, że życie stawia nas w takich okolicznościach, które
wręcz wymuszają wyrażenie swojego światopoglądu…
Nie chcę tutaj narzucać jakiejkolwiek
propozycji postawy, tę każdy homo sapiens
i chrześcijanin musi ukształtować w sobie sam! Dzielę się tylko pytaniami, które postawiłam samej
sobie, patrząc na niezłomną postawę Cristeros, a wśród nich kilkunastoletniego
chłopca, który za cenę życia do końca wytrwał przy Chrystusie…
Zatem…
Jaka jest moja wiara? Tak naprawdę?
Czy umiem zawsze swoją postawą
świadczyć o przynależności do Chrystusa?
Czy moje życie jest napełnione miłością
Chrystusową?
Czy tą miłością umiem i chcę
obdarowywać przyjaciół i… nieprzyjaciół?
Czy w najróżniejszych spotkaniach,
gdzie najczęściej krytykowany jest Kościół i księża, mam odwagę stanąć w ich
obronie?
Czy w imię Chrystusowej prawdy mam
odwagę opowiedzieć się po stronie Bożych przykazań?
Dodaj swoje pytania, Drogi Czytelniku,
a będziesz miał okazję do sprawdzenia jakości swojej wiary…