Czasami otwieram szkatułkę wspomnień…
Otwieram i oczy przecieram ze zdumienia!
Ileż tam zdarzeń, rzeczy, śmiesznych incydentów,
co jakby zginęły już w niepamięci.
Mój mały braciszek,
co włoski jak heban miał po urodzeniu;
mój drugi brat nieco starszy,
tak bardzo grzeczny i bardzo pobożny;
i ja – co najwięcej sprawiałam kłopotu!
I Anioł Stróż, mój wierny przyjaciel,
co chronił przed złem i przed głupotą;
Mama, tuląca swą trójkę do serca
i wspólne wieczorne pacierze…
Opowieści Ojca o dalekich krajach,
ciekawych ludziach i ich zwyczajach…
Piesek, co mieszkał za wielkim kufrem
i dziecięca rozpacz po jego śmierci;
i gniazdo jaskółek, które nad balkonem
wiły swe gniazdo od kilku pokoleń.
Pierwsze śmieszne miłości,
co miały trwać całe życie;
przyjaźnie dziewczęce i przysięgi wierności…
Strach przed klasówką z matematyki!
Wspaniały ogród Dziadków, pełen zakamarków;
i kochana Babcia o pooranej twarzy -
dobra i pełna miłości dla wszystkich wokół;
i Dziadek – skarbnica niezwykłych mądrości.
I druga Babcia też bardzo kochana,
lecz zupełnie inna,
wytworna, pełna dostojeństwa -
wielka dama z uśmiechem Giocondy.
Ach, moja szkatułko, ileż w sobie mieścisz
wspomnień o ludziach, wspomnień z przeszłości!
Na dnie szkatułki skryły się marzenia
wielkie, piękne, jasne i wzniosłe!
Cóż z nich zostało?
Zostało życie!
A z nim dziecięca wiara,
która trwa nieustannie
mimo wichrów i burz!
Wpis: 14 lipca godz. 9:40