Gdy życie dobiega kresu, w człowieku
rodzą się najróżniejsze refleksje… W zasadzie powinny rodzić się zawsze,
niezależnie od wieku, wszakże każdy z nas – to homo sapiens. Ale inaczej patrzy się na życie, gdy ma się lat kilkanaście,
dwadzieścia, trzydzieści, a zupełnie
inaczej u schyłku! Tej prawdy nie odkryłam, do takich wniosków doszło już wielu
ludzi przede mną! Zatem, co widzi się z perspektywy minionego życia? Widzi się
bardzo wiele… Najpierw to, że młodość ma to do siebie, iż jest bardzo optymistyczna,
często burzliwa w dociekaniu swoich racji. Człowiek patrzy na wszystko, co go
otacza, przez różowe okulary, zachwyca się wszystkim, co go spotyka. Rosną mu
skrzydła u ramion i jest absolutnie pewien, że może dokonać rzeczy wielkich,
zmienić świat, a zwłaszcza wszelkie panujące w nim zło! W sercu nosi dumne
marzenia! I według tych marzeń pragnie poukładać swoją przyszłość. Niestety,
życie nie tylko weryfikuje wzniosłe założenia, ale często „daje w kość” i…
sprowadza „na ziemię”. Człowiek schodzi z przysłowiowych obłoków i widzi szarą
rzeczywistość, która niekiedy bardzo się różni od tej wymarzonej! Ale z
perspektywy minionego życia widzi się, że to niekoniecznie musi być tragedia.
Jest to bowiem doskonała okazja do pokazania swojej postawy. Przecież szlifuje
się diament, aby ukazał się w pełni swej piękności! I podobnie jest z naszym
życiem! Nie zaprzeczysz przecież, Drogi Przyjacielu, który to czytasz!
Można snuć kolejne refleksje… Warto! Bo
wtedy dostrzeżemy swoje błędy popełnione w przeszłości i możemy nie tylko nad
nimi się zastanowić, ale przede wszystkim jak je naprawić. Z pomocą zawsze
przychodzi nam nasz Pan Jezus Chrystus, wyciąga rękę do każdego z nas, by nas
podźwignąć i pokazać prawdziwy kierunek życia – nawet, jeżeli chyli się ono już
ku końcowi!
Wpis: 9 lutego godz. 9:22