sobota, 1 grudnia 2018

O prawdziwej ciszy serca (2)


„Cichość rozwija się  w miłości do bliźniego i w modlitwie najintymniejszej, ale rozkwita też w ubóstwie i w Eucharystii. Miłość staje się cicha, gdy nie krzyczy, nie plotkuje, nie oskarża i nie uskarża się, nie rani.
Nasza miłość to początkowo miłość własna albo mroczne uzależnienie, albo ślepa namiętność. Dopiero po latach staje się to wszystko po prostu cichą miłością. Oczywiście dzieje się tak u tych, którzy dorastają do ciszy, wyrzekając się dominacji nad innymi.
Cisza dojrzewa także w modlitwie adoracyjnej, gdyż Bóg jest cichy i pokorny sercem, a przebywanie z Nim formuje nas na Jego podobieństwo. Wyciszenie rozwija się też w ubóstwie.
Emil Coran napisał: „Nie zazdrościmy tym, którzy posiedli dar modlitwy, za to pełni zawiści jesteśmy wobec ludzi majętnych, co zaznali bogactwa i sławy. Dziwne, że godzimy się z cudzym zbawieniem, z tym zaś, że innym dane jest cieszyć się paroma ulotnymi dobrami – nie.” Większość z nas po cichu marzy o sakiewce Judasza, a nie o dwóch groszach wdowy, których się wyrzekła.
Ubodzy więcej słuchają, bogaci narzucają swą wolę rozkazami. A jednak napisano, że to ubodzy posiądą ziemię, a nie bogaci! Najbogatszym okazał się Jezus na krzyżu, bo ofiarował całe niebo złoczyńcy. To coś niewyobrażalnie większego niż uzdrowienie z trądu czy nakarmienie chlebem pięciu tysięcy głodnych. Za przejażdżkę  w promie kosmicznym płaci się dwa miliony dolarów. Ale żeby całe niebo w jednej chwili? A przecież na krzyżu Jezus nawet na sobie już nic nie miał. Kto w to uwierzy?
Cisza udziela się nam w Eucharystii. Bóg cicho ukrył się w chlebie i winie, a nie bilbordach i gigabitach czy decybelach. Czy nie budzi się w nas tęsknota za byciem do Niego podobnym w takiej postaci? „Ama nesciri”  - jak pisze Tomasz a’Kempis, „umiłuj bycie nieznanym”, bycie cichym, nawet anonimowym.”
O. Augustyn Pelanowski OSPPE