W drodze
na poranną Mszę św., czyli roraty, spotkałam znajomą… Gawędząc, dotarłyśmy do kościoła.
Śnieg skrzypiał pod nogami, nastrój iście świąteczny! Ubolewałyśmy, że Adwent już
się kończy. To był (i nadal jeszcze jest) piękny czas. Bardzo wczesne wstawanie
– to też rodzaj hartowania ducha i silnej woli, bo żeby dotrzeć na godzinę
szóstą do kościoła, trzeba wstać co najmniej o piątej, jeżeli nie wcześniej.
Ale jaka radość ze spotkania Chrystusa o tak wczesnej porze! Jaka radość ze
śpiewu na cześć Maryi! W kościele półmrok, palą się tylko świece trzymane w naszych
rękach. Punktualnie o szóstej wychodzi kapłan w asyście szafarzy i ministrantów.
Trzyma w rękach dużą świecę – symbol Najświętszej Maryi Panny. Tak wczesna
pora, ale gdy na „znak pokoju” odwracam się, widzę mnóstwo ludzi! Jaka wielka
radość: Wszyscy przybyliśmy tu, by chwalić Boga, dziękować za ogrom łask, które
spływają poprzez Komunię świętą!
Wpis: 20 grudnia godz. 10:45