wtorek, 29 maja 2018

O przejściu na drugi brzeg


Zupełnie niepotrzebnie boimy się śmierci! Żeby nie brzmiało to tak surowo, to powiedzmy – do przejścia na drugi brzeg, do pięknego świata, do spotkania z PANEM JEZUSEM. Już nie w postaci świętej Hostii, ale z widzianym na żywo. Chodzi o to, aby się nie bać tego przejścia. Pamiętamy, jak często św. Jan Paweł II podkreślał: „Nie bójcie się!”
Śmierć bliskiej osoby napełnia nas bólem, ale ta osoba zostaje uwolniona od cierpienia – niekiedy bardzo intensywnego.  
Nasze przygotowywanie do spotkania z Panem Jezusem polega na  nieustannym pogłębianiu naszej wiary, na walce ze swoimi ułomnościami. Bo - nie oszukujmy się – każdy je ma! Chodzi o to, aby je pokonywać nieustannie i tym samym zbliżać się coraz bardziej do Pana Jezusa.
Źródłem powinna być wiara - absolutne przekonanie, że ten drugi świat istnieje, a  PAN JEZUS czeka na każdego z nas. Być może, jest to jeszcze daleki czas, ale może już bardzo krótki. Jakikolwiek jest, starajmy się o tym pamiętać, nie bojąc się! Jakże często św. Faustyna prosi Pana Jezusa, aby ją zabrał z tego smutnego świata, w którym jest tyle zła, a niekiedy i rozpaczy. Nie jest nam dane tak częste spotkanie z Panem Jezusem jak na przykład doświadczał tego św. Ojciec Pio, ale przecież spotykamy się z NIM w każdej Eucharystii. „Ja jestem bardzo blisko, a ty powinieneś wierzyć w to, choć nie odczuwasz. Wiara ważniejsza jest niż doznanie. Ty mi daj żarliwą wiarę, a ja obdarzę cię łaskami” – mówi Pan Jezus do Alicji.
Niezbędnym warunkiem w przygotowaniu się do „przejścia na drugi brzeg” jest ufność, bezwzględne zaufanie Panu Jezusowi, czyli absolutne przekonanie, że to, co jest nam dane przeżywać, pochodzi od Niego, a On nam w tym pomoże. „Otwórz z miłością swą duszę przede Mną i pragnij oddać wszystko, co w niej jest. Moje dotknięcia staną się wtedy pokojem i radością, a twoja czysta dusza zjednoczy się ze Mną.”
Jakiekolwiek jest nasze życie, cokolwiek przeżywamy, za wszystko mamy Bogu dziękować. Łatwo to powiedzieć, gorzej zastosować w życiu! Jednak musimy mieć przekonanie, że to wszystko służy naszemu uświęcaniu, a w konsekwencji – zbawieniu. Na bieżąco trudno nam podjąć zesłany nam krzyż, jego wartość możemy ocenić dopiero po jakimś czasie. I w tym miejscu warto głębiej się zastanowić nad swoim życiem i odpowiedzieć sobie w ciszy serca, po co było to doświadczenie. Każde na pewno zbliża nas do Chrystusa, bo w jakiś sposób stajemy się Mu podobni – cierpimy wraz z Nim. Ale też częściej i goręcej modlimy się o pomoc. Nasza modlitwa nabiera większej głębi. Robimy też różne postanowienia w intencji wysłuchania naszych próśb. Trzeba nie ustawać w modlitwie! Nie można się zrażać brakiem natychmiastowej jej skuteczności. Na pewno z pomocą przybywa nam Duch Święty, podpowiada, jak się modlić, daje niezbędną siłę i przede wszystkim – wytrwałość w modlitwie. Warto sobie uświadomić, iloma darami Duch Święty już nas obdarował. „Proś, synku, stale Ducha Świętego o Jego siedem darów, a unikniesz głupoty” – to słowa matki do pewnego kapłana.
Nigdy nie wątpić w pomoc Bożą! „Nie wątp nigdy! Nie może być pomyłki, gdy ktoś zawierzył Mi siebie. Każda myśl wątpiąca jest pokusą, by osłabić oddanie i dzieło, które tworzę. Nie jest możliwe, abym opuścił dziecko, które niosę w Mych ramionach. Nie analizuj niczego. Kochaj i ufaj!”
Często zwracać się o pomoc do Maryi. To nasza ukochana Matka, która żadnego swojego dziecka nie zostawi w jego udręce.
To kilka sposobów i środków, które – w moim przekonaniu – pomogą nam doświadczyć Nieba, pozwolą na spotkanie z PANEM JEZUSEM.  A tego przecież wszyscy pragniemy! (Fragmenty katechezy na spotkaniu Duchowych dzieci św. Ojca Pio)