Zupełnie
niepotrzebnie boimy się śmierci! Żeby nie brzmiało to tak surowo, to powiedzmy
– do przejścia na drugi brzeg, do pięknego świata, do spotkania z PANEM
JEZUSEM. Już nie w postaci świętej Hostii, ale z widzianym na żywo. Chodzi o
to, aby się nie bać tego przejścia. Pamiętamy, jak często św. Jan Paweł II
podkreślał: „Nie bójcie się!”
Śmierć
bliskiej osoby napełnia nas bólem, ale ta osoba zostaje uwolniona od cierpienia
– niekiedy bardzo intensywnego.
Nasze przygotowywanie
do spotkania z Panem Jezusem polega na nieustannym
pogłębianiu naszej wiary, na walce ze swoimi ułomnościami. Bo - nie oszukujmy
się – każdy je ma! Chodzi o to, aby je pokonywać nieustannie i tym samym
zbliżać się coraz bardziej do Pana Jezusa.
Źródłem
powinna być wiara - absolutne przekonanie, że ten drugi świat istnieje, a PAN JEZUS czeka na każdego z nas. Być może,
jest to jeszcze daleki czas, ale może już bardzo krótki. Jakikolwiek jest,
starajmy się o tym pamiętać, nie bojąc się! Jakże często św. Faustyna prosi
Pana Jezusa, aby ją zabrał z tego smutnego świata, w którym jest tyle zła, a
niekiedy i rozpaczy. Nie jest nam dane tak częste spotkanie z Panem Jezusem jak
na przykład doświadczał tego św. Ojciec Pio, ale przecież spotykamy się z NIM w
każdej Eucharystii. „Ja jestem bardzo blisko, a ty powinieneś wierzyć w to,
choć nie odczuwasz. Wiara ważniejsza jest niż doznanie. Ty mi daj żarliwą wiarę,
a ja obdarzę cię łaskami” – mówi Pan Jezus do Alicji.
Niezbędnym
warunkiem w przygotowaniu się do „przejścia na drugi brzeg” jest ufność,
bezwzględne zaufanie Panu Jezusowi, czyli absolutne przekonanie, że to, co jest
nam dane przeżywać, pochodzi od Niego, a On nam w tym pomoże. „Otwórz z
miłością swą duszę przede Mną i pragnij oddać wszystko, co w niej jest. Moje dotknięcia
staną się wtedy pokojem i radością, a twoja czysta dusza zjednoczy się ze Mną.”
Jakiekolwiek
jest nasze życie, cokolwiek przeżywamy, za wszystko mamy Bogu dziękować. Łatwo
to powiedzieć, gorzej zastosować w życiu! Jednak musimy mieć przekonanie, że to
wszystko służy naszemu uświęcaniu, a w konsekwencji – zbawieniu. Na bieżąco
trudno nam podjąć zesłany nam krzyż, jego wartość możemy ocenić dopiero po
jakimś czasie. I w tym miejscu warto głębiej się zastanowić nad swoim życiem i
odpowiedzieć sobie w ciszy serca, po co było to doświadczenie. Każde na pewno zbliża
nas do Chrystusa, bo w jakiś sposób stajemy się Mu podobni – cierpimy wraz z
Nim. Ale też częściej i goręcej modlimy się o pomoc. Nasza modlitwa nabiera
większej głębi. Robimy też różne postanowienia w intencji wysłuchania naszych
próśb. Trzeba nie ustawać w modlitwie! Nie można się zrażać brakiem
natychmiastowej jej skuteczności. Na pewno z pomocą przybywa nam Duch Święty,
podpowiada, jak się modlić, daje niezbędną siłę i przede wszystkim – wytrwałość
w modlitwie. Warto sobie uświadomić, iloma darami Duch Święty już nas
obdarował. „Proś, synku, stale Ducha Świętego o Jego siedem darów, a unikniesz
głupoty” – to słowa matki do pewnego kapłana.
Nigdy nie
wątpić w pomoc Bożą! „Nie wątp nigdy! Nie może być pomyłki, gdy ktoś zawierzył
Mi siebie. Każda myśl wątpiąca jest pokusą, by osłabić oddanie i dzieło, które
tworzę. Nie jest możliwe, abym opuścił dziecko, które niosę w Mych ramionach.
Nie analizuj niczego. Kochaj i ufaj!”
Często zwracać
się o pomoc do Maryi. To nasza ukochana Matka, która żadnego swojego dziecka
nie zostawi w jego udręce.
To kilka sposobów
i środków, które – w moim przekonaniu – pomogą nam doświadczyć Nieba, pozwolą
na spotkanie z PANEM JEZUSEM. A tego
przecież wszyscy pragniemy! (Fragmenty
katechezy na spotkaniu Duchowych dzieci św. Ojca Pio)