Wydaje się, że to było wczoraj, a
tymczasem już minął rok, gdy napisałam poniższe słowa… Ponieważ nic nie
straciły na aktualności, wręcz przeciwnie – nabrały większej mocy, pozwolę sobie
przytoczyć je raz jeszcze… Przedziwna „rzecz” z tym Różańcem… Taki długi, taki
monotonny, a im częściej się go odmawia, tym pragnienie tej modlitwy staje się większe,
gorętsze! I ta modlitwa nigdy się nie znudzi!!!
Różańcu Święty, ileż dla mnie znaczysz!
Kochał Cię św. Ludwik i nasz polski
Papież…
I zapewne nigdy policzyć nie zdołam,
kto poprzez Ciebie do Maryi wołał…
Dziękując za łaski nieprzeliczone,
za wszystkie dary niezasłużone,
wołam z miłością i wielką pokorą:
Bądź moim światłem, bądź moją podporą!
Oplataj me ręce do późnej starości…
Bądź towarzyszem w chwilach słabości…
Bądź ze mną zawsze w każdej potrzebie…
W mej codzienności i wyśnionym niebie…
Kochając Ciebie, kocham Maryję…