Jeszcze raz wracam do obmowy czy - jak
kto woli – plotkowania… Jakkolwiek by to nazwać, oznacza złe mówienie o bliźnim…
Dlaczego do tego wracam? Bo też szlifuję swój charakter i... co widzę? Że to szlifowanie
idzie mi bardzo opornie! Dobre chęci swoją drogą, a język swoją drogą… Jakże często
braknie tu wspólnej płaszczyzny! Niestety!
Myślę, że próby życia, jakim zostajemy
poddawani również w tej „dziedzinie”, w jakimś stopniu świadczą nie tylko o
naszej postawie, ale i o naszym charakterze, o silnej (albo słabej) woli, o
dobroci (lub jej braku)…
Podobno tylko złe oko wszystko źle widzi…
I tak sobie nieraz myślę, że jeżeli widzę tyle przywar u innych, to chyba ze
mną jest coś nie w porządku…
Wracam więc do mądrych wskazań mędrca
Arystotelesa. Ostatnio zauważyłam, że przypisuje się je również Sokratesowi.
Kimkolwiek jest ich autor, są bardzo ważne! Dlatego przypominam je sobie dość często…
Oto one:
Czy to, co chcę powiedzieć, jest prawdziwe?
Czy to, co chcę powiedzieć, jest naprawdę konieczne?
Czy to, co chcę powiedzieć, przysporzy komuś dobra?
Chciałoby się tylko dodać: Jakie piękne byłyby
relacje między ludźmi, gdybyśmy umieli i - przede wszystkim chcieli! - zastosować to w życiu… W pierwszej
kolejności kieruję te słowa do samej siebie!