poniedziałek, 26 listopada 2012

Wspomnienie moich Rodziców...

Listopad jeszcze wciąż trwa… Wspominamy naszych kochanych, którzy już odeszli… I chociaż wiemy, że cieszą się szczęściem niebieskim, ogarnia nas  smutek, przypominają się przeżyte chwile… Z perspektywy minionych lat wiele spraw widzimy w innym świetle, wiele chcielibyśmy zmienić, naprawić… Teraz… możemy się tylko modlić, bo to największy dla nich prezent…
Pamięci towarzyszą wzruszenia, a wzruszeniom – śpiew… Ciągle słucham pana Ładysza, który tak pięknie śpiewa o matce… I… śpiewam razem z nim… W moim domu  śpiewało się wiele, najczęściej Mama, która miała piękny głos, akompaniowała sobie na fortepianie, a Ojciec grał na skrzypcach… Wiem, pisałam już o tym, ale ciągle wracam pamięcią do mojego domu rodzinnego, w którym było tyle ciepła i miłości, wszystko było poukładane, a Pan Bóg zawsze na pierwszym miejscu… Szkoda, że doceniłam to tak późno! Dzisiaj wiele bym dała, by jeszcze choć raz przytuliła mnie Mama, a Ojciec skarcił… Wiem, że zawsze robił to z wielką miłością, chociaż nie umiał jej okazać…
Pamięć o nich jest jak najjaśniejszy promyk słońca na firmamencie trudnego życia…
Dzisiaj piszę o nich, moich KOCHANYCH RODZICACH, z wielką wdzięcznością… Za ile powinnam im dziękować! Miłość do Różańca wyssałam z mlekiem Matki… A miłości do Pana Boga uczyli nas oboje – swoją postawą! Nie o wszystkim chciałabym tu pisać, wiem jednak, że to oni mnie ukształtowali i kształtują nadal, bo są punktem odniesienia w najróżniejszych sprawach…
Tak wiele chciałabym im dzisiaj powiedzieć, doradzić się w trudnych kwestiach, ale ich już tutaj nie ma… Wierzę jednak, że mnie wspierają z Góry… I oby nigdy nie musieli się za mnie wstydzić!

Długo wahałam się, czy mam prawo tak wiele o nich pisać… Byli skromnymi ludźmi, i nie wiem, czy chcieliby, abym tyle o nich mówiła na tak szerokim forum. Czy zatem mogę napisać o ich wielkiej miłości? Zaryzykuję, może nie będą mieli mi tego za złe… To była wielka miłość, którą pewnie każdy chciałby przeżyć… Owocem tej miłości jestem ja!

Więcej - następnym razem...