Dzisiaj chciałabym zrobić mały
przerywnik w opowieści o Rzymie…
Dotyczy
on naszej wiary – Twojej i mojej! Myślę, że czas jest jak najbardziej
odpowiedni, bo właśnie stoimy u progu Roku Wiary i – jak sądzę – mamy wręcz
obowiązek pogłębiać ją i umacniać… Być może, że poniższe refleksje nie przyszłyby
mi do głowy, gdyby nie coraz liczniejsze śmiałe głosy skierowane przeciw Panu
Bogu i deklaracje apostazji… Oczywiście, każdy ma prawo wyboru swoich
przekonań; Pan Jezus też nikogo nie zmuszał do opowiedzenia się w Jego wierze i
przykazaniach… I nadal nikogo nie zmusza! Kościół też nie zmusza! Ale… ponieważ grupa opowiadająca się przeciw Bogu staje się coraz potężniejsza, dlaczego
więc my – chrześcijanie – nie możemy odważnie opowiedzieć po stronie Boga!
Prawdę
mówiąc, nie bardzo rozumiem, dlaczego Pan Bóg tak bardzo niektórym przeszkadza,
skoro jest samą Miłością i Dobrocią… Tej miłości doświadczamy
każdego dnia, chciejmy ją tylko dostrzec…
Zapytacie,
do czego zmierzam… Otóż pomyślałam sobie, że może by tak – wbrew szerzącym się wypowiadanym
opiniom zjednoczyć się… Jednoczy nas Chrystus w swoim Kościele, ale może należałoby
bardziej zaakcentować swoją przynależność do tegoż Kościoła?! Pan Jezus z
wielkim entuzjazmem głosił Boga, może udałoby się i nam zaczerpnąć z tegoż
entuzjazmu?! W jaki sposób? Na przykład tworząc Kluby Bożych Entuzjastów!!!
Rzucam pomysł… Idea wydaje mi się warta przemyślenia… A do czego zobowiązywałaby
przynależność do takiego klubu? Przede wszystkim – do siania dobra! I
rozmawiania o Bogu i wszystkich z Nim związanych problemach… Wielkich i
pięknych, które można przełożyć na swoje życie, na swoją codzienność… Tyle
zarzutów spotyka wyznawców Chrystusa – postarajmy się odeprzeć te zarzuty
poprzez mądrą i Bożą pedagogikę! I piękną postawę na co dzień!
Co
o tym sądzicie? Liczę na wasze podpowiedzi!