czwartek, 9 lutego 2012

Podążając ścieżką życia...

     I znowu zostałam "wywołana" do odpowiedzi… Ale to bardzo dobrze! Kolejny raz odpowiadam, że… pisząc, weryfikuję swoje życie, swoje myśli, słowa i czyny… Być może, zbyt mocno się „odkrywam”, ale… tylko do pewnej granicy! Każdy z nas ma jakieś zakamarki duszy, do których ma dostęp tylko Bóg i w Jego zastępstwie - spowiednik.
     Przyznaję się publicznie do Chrystusa – to fakt! Jak wiele znaczy ON w moim życiu, pisałam kilkakrotnie. Kocham Go, bo jakże nie kochać, skoro jest samym Dobrem i Miłością, prowadzi mnie przez życie, wcale nie drogą usłaną różami, ale często wyboistą, najeżoną licznymi kolcami i cierniem… Ale wśród tej trudnej drogi ON zawsze jest ze mną – wiem to!
     I – jeszcze jedno… Ja tym się nie chwalę, ale najzwyczajniej cieszę! I dlatego tym się dzielę! To tak, jak zakochana dziewczyna pragnie podzielić się swoją miłością, tak i ja dzielę się największą Miłością mojego życia, jaką jest JEZUS! Odkryłam to niedawno i… jestem szczęśliwa! Sprawiła to codzienna Eucharystia!
Tak myślę i czuję! Cieszę się, że zdobyłam się na to wyznanie! Dusza żywi się tym, z czego się cieszy. – mówi św. Augustyn. O miłości do Boga pisali wielcy święci, których podziwiam – Paweł, Augustyn, Tomasz z Akwinu, Jan od Krzyża, mała Tereska, Faustyna, Edyta Stein, Ojciec Pio i wielu innych… Dlaczego ja nie mam o niej napisać, mimo że jestem tylko małym człowieczkiem?!
Moja miłość wcale nie jest doskonała, bez skazy, wręcz przeciwnie – wiele w niej chropowatości, niewierności, czasami nawet buntu… Bo jest to miłość na miarę słabego człowieka, który pragnie być lepszy, a ciągle się potyka, upada, grzeszy, a potem ma wyrzuty sumienia… Ale ta miłość – choć tak nieudolna – jest we mnie! I cieszę się z tego!!!

Bez tej miłości można żyć, ale czym wtedy napełnić serce?

W sobotni poranek, 28 stycznia, gdy Kościół obchodził imieniny św. Tomasza z Akwinu,  uderzyły mnie jego słowa, przytoczone przez kapłana w homilii: Tylko Ciebie pragnę, Boże! Zastanowiły mnie i ciągle się przypominają… Jestem bardzo daleko na tej drodze, by móc tak powiedzieć! Ale… pomarzyć można, prawda?

Nie czuję się jakimś wybrańcem, wręcz przeciwnie – jestem przekonana, że każdy z nas może doświadczyć uzdrawiającej mocy i miłości Chrystusa! Wystarczy tylko chcieć! Na kolanach możemy wyprosić wszystko!