wtorek, 7 lutego 2012

Kocham Różaniec…

    Tak, to prawda – kocham Różaniec! Tę miłość wpoili mi Rodzice – jakże jestem im za to wdzięczna! Różaniec towarzyszy mi od dzieciństwa. To tak, jakby towarzyszyła mi sama Najświętsza Panienka.




O Różańcu już pisałam, ale o tej pięknej modlitwie można mówić nieskończenie! Nie tylko mówić, ale przede wszystkim – modlić się! Słyszymy ciągle tyle narzekań (zresztą uzasadnionych!) na kiepskie życie, na zdarzenia, które nas przerastają swoją siłą, czynią nasze życie nieznośnym do granic wytrzymałości…
A… czy, Drogi Bracie i Droga Siostro, pomyślałeś o modlitwie różańcowej? Czy wierzysz naszej kochanej Matce w niebie, że poprzez modlitwę różańcową możesz uzyskać wszystko, o co prosisz? To przecież ONA sama przekazała światu taką właśnie obietnicę, mówiąc do bł. Alana de Ruppe (Alana de Roche), że ktokolwiek odmawiać będzie pobożnie Różaniec święty, rozważając równocześnie tajemnice święte, nie dozna nieszczęść, nie doświadczy gniewu Bożego, nie umrze nagłą śmiercią, nawróci się, jeżeli jest grzesznikiem, jeśli zaś jest sprawiedliwym – wytrwa w łasce i osiągnie życie wieczne. (…) O cokolwiek przez Różaniec prosić będziesz, otrzymasz.

Nie wierzysz? To weź do ręki różaniec i… zacznij się na nim modlić! Przekonasz się, że Matka Boża mówiła prawdę!!! Różaniec czyni cuda!!!

Tyle godzin spędza się niekiedy przed okienkiem telewizora, śledząc losy wyimaginowanych postaci… A przecież ten czas można spędzić tak pięknie – właśnie z różańcem w ręce, rozważając życie Jezusa i Maryi! I… będąc pewnym wielu łask…