Wczoraj, 29 sierpnia, Kościół
przypomniał nam św. Jana Chrzciciela. 24 czerwca czcimy pamiątkę jego narodzin,
a wczoraj – ścięcie na rozkaz Heroda. Pisałam już o nim kilka razy, przecież to
mój patron. Ale każdorazowo nasuwają się nowe refleksje…
Św. Jan Chrzciciel żył w bardzo
odległych nam czasach. Był synem Zachariasza i jego żony Elżbiety, kuzynem
Jezusa Chrystusa, ostatnim prorokiem przed Jego nadejściem. Prowadził życie
pustelnicze, głosił Boże prawdy, piętnował grzech, co nie zawsze podobało się choćby
królowi Herodowi. To na jego rozkaz – w wyniku niefortunnego przyrzeczenia
danego córce Salome, jego nieprawnej małżonki – został ścięty.
Co nieustannie budzi mój podziw w
osobie św. Jana Chrzciciela? Odwaga!!! Odwaga mająca swe źródło w absolutnym
przekonaniu o słuszności Bożych prawd! Minęły bez mała dwa tysiące lat, a
właśnie ta odwaga ciągle jest nam przypominana! Nie bez powodu! Bo – czy my – chrześcijanie
– ją mamy?! Tak dalece, aby przyznawać się do Boga w każdym miejscu, i głosić
swoją postawą - „Wierzę?!
Wpis: 30 sierpnia godz. 12:30