W kolejnych
etapach życia różne mamy priorytety… I zawsze wydają się nam najważniejsze.
Myślę, że to dobrze, bo wtedy jesteśmy skłonni zrobić wszystko, by w danym czasie
spełniły się nasze plany, marzenia. Pod warunkiem, że są to dobre plany! Inna
jest nasza młodość „durna i chmurna” według Mickiewicza, inny wiek „męski i klęski”
- w domyśle wiek dojrzały. Często jak domki z kart rozsypują się nasze
marzenia, a świat okazuje się wcale nie taki różowy, jak marzyliśmy w młodości.
Różne wydarzenia – niekiedy bardzo bolesne – weryfikują nasze zamiary i obraz świata,
w którym żyjemy. Czy to źle? Niekoniecznie! Bo trudy życia szlifują nasz
charakter, nasze wnętrze, naszą osobowość. Dzięki nim człowiek dojrzewa do
pełni człowieczeństwa. Przynajmniej powinien! Sprawy, które ileś lat temu
wydawały się najważniejsze, u schyłku życia tracą na swej ostrości, aktualności
i zadajemy sobie pytanie, czy warto było walczyć, obstawać przy swoim. Czy
warto było krytykować innych, nie dostrzegając własnych braków?!
Karta naszego
życia zapisuje się coraz bardziej i bardziej… I wyłania się z niej nasz prawdziwy
wizerunek! Nie zawsze jasny, nie zawsze doskonały! Ale najważniejsze, abyśmy
potrafili to zauważyć! Nie tylko u schyłku życia!
Wpis: 7 maja godz. 9:30