Uroczystość
Świętej Rodziny, którą dzisiaj obchodzi Kościół, przywołuje w pamięci swoją
rodzinę, w której się żyło wiele lat. Pisałam o niej w tym miejscu wielokrotnie, bo okazji w ciągu każdego roku jest ku temu wiele. Ale dzisiejsza homilia
Księdza Krzysztofa wywołała kolejne wspomnienia bliskie sercu… Przede wszystkim
w pamięci pojawił się obraz kochanych Rodziców, wobec których trwa ogromna wdzięczność
– za wszystko, co wpoili nam – dzieciom, co przekazali – nie tylko nakazami,
ale przede wszystkim swoją postawą. To wszystko trwa i potężnieje w miarę
upływu lat, bo człowiek staje się dojrzalszy i dostrzega coraz więcej
przekazanego Dobra. Kiedyś mój nieżyjący
już śp. brat Marian powiedział takie proste zdanie: „Byliśmy dobrą rodziną.” Przypominam
sobie to bardzo często! A jaka to była rodzina? Wszystko w niej było na swoim
miejscu, bo podporządkowane Bożym prawdom. Kochający się Rodzice, którzy nie
musieli wymagać szacunku, bo ten szacunek był jakby samoistny. Słowo Rodziców
było święte! Moje dzieciństwo i młodość upłynęły w czasach siermiężnych. Komuna
zabrała nam wszystkie dobra materialne, ale… nie wyrwała z serc miłości wzajemnej
i miłości do Pana Boga! Z rozrzewnieniem wspominam tamten czas… Nie przelewało się
nam, ale było radośnie! Było pięknie!
Nasuwa się
też inna myśl… Co udało się wpoić, przekazać moim dzieciom? Jak kiedyś ocenią
tę rodzinę, którą tworzyliśmy? Bo rodzina – to i miłość wzajemna, ale i wielka odpowiedzialność!