„Dla niektórych dużym wyzwaniem bywa
wyartykułowanie jednej wypowiedzi bez przekleństw, nie mówiąc już o
powstrzymaniu się na cały dzień od bogatego repertuaru tzw. „brzydkich
wyrazów”. Ideą „Dnia bez Przekleństw” jest zwrócenie uwagi na czystość i piękno
polskiej mowy, która nie potrzebuje wulgaryzmów, by trafnie i dosadnie wyrażać
emocje. Bo właśnie w celu zredukowania napięcia ludzie przeklinają najczęściej.
Co więcej, zespół naukowców z angielskiego Keele University odkrył, że
przeklinanie – zwłaszcza spontaniczne, jako reakcja na bodziec – redukuje
fizyczne odczuwanie bólu. Jednak pomimo iż przekleństwa istnieją tak długo jak
sam język, są one powszechnie uważane za objaw prymitywizmu i braku kultury.
Nie wszędzie można więc sobie pozwolić na mocniejszą „wiązankę” – w niektórych
krajach można za to słono zapłacić, a w ekstremalnych przypadkach nawet trafić
do aresztu na 15 dni – jak pewien ukraiński uczeń, który nadużywał wulgaryzmów
na internetowym czacie. Przekleństwa, tak jak cały system języka, ewoluują. Na
przykład, nacechowane pejoratywnie słowo „dziwka” jeszcze kilkaset lat temu
było neutralne i oznaczało dziewczynę. Słowo „dupa” z kolei oznaczało niegdyś
po prostu zagłębienie. Z czasem zaczęło odnosić się prawie wyłącznie do
zagłębienia w ludzkim ciele i dziś uznawane jest za niecenzuralne – choć daleko
mu to prawdziwych polskich wulgaryzmów, które w najbardziej skrajnych
przypadkach mogą pełnić nawet funkcję przecinka.” (Źródło: Internet)
Od siebie dodam, że w moim rodzinnym
domu nie przeklinało się ani nie używało niecenzuralnych słów, o których mowa
wyżej. Ale… pamiętam doskonale, jak któregoś razu mój kochany śp. Ojciec zabrał
nas – mnie i młodszego o trzy lata brata – do wielkiej metropolii Poznań z „wielkiego
miasta” Pniewy… No, i my – dzieciaki – zafascynowane urokami tejże metropolii –
zagapiliśmy się i na przejściu przez szyny tramwajowe ja, wtedy niespełna
dziewięcioletnia dziewczynka, włożyłam nogę w szynę. Tak mocno, że nie mogłam
jej wyjąć. Zrobił się nie lada chaos, tramwaj się zatrzymał, a mój Kochany
Ojciec powiedział (jeden, jedyny raz w życiu!): Cholera! Ten niecenzuralny
wyraz!
Wspominam to z łezką w oku! Było to
siedemdziesiąt lat temu, a szyny tramwajowe nie takie, jak obecnie! Jako ciekawostkę
dodam, że z Pniew do Poznania jeździło się wtedy pociągiem – bardzo podobnym do
tych, które możemy jeszcze oglądać w amerykańskich westernach.
Kurczę (przepraszam!), a wydaje się, że
to było wczoraj…
Wpis: 17 grudnia godz. 9:55