Mija kolejny rok…
Jak błyskawicznie,
jak przeszedł niepostrzeżenie!
Ledwie się zaczął, a już się kończy…
I cóż tu powiedzieć? Co myśleć? Co
począć?
Tryby żywota kręcą się tak szybko…
Nie powstrzymamy czasu,
co nabrał takiego rozpędu!
Lecz może dzisiaj, tak, właśnie
dzisiaj,
warto zatrzymać się chociaż na chwilę…
Dokonać bilansu zysków i strat…
Przyjrzeć się sobie bardziej uważnie…
A może wykrzesać jakieś postanowienie?
Może pomyśleć cieplej, serdeczniej
o tych, co w naszym życiu znaczą tak
wiele?
Może wyciągnąć rękę do trudnej osoby,
co dnia każdego zatruwa nam życie…
Naprawić błędy, zapragnąć być lepszym…
Wyplenić wady, gadulstwo zbyteczne…
I krytykanctwo, brak tolerancji i brak
pokory…
I wszystkie swoje błędy odwieczne,
co niszczą duszę…
Uświęcić relacje z drugim człowiekiem,
spojrzeć z miłością, jak Bóg na nas
patrzy…
Zacieśnić przyjaźń z Panem Jezusem
i w ciszy powiedzieć Mu o swej miłości,
nie zawsze ufnej, niekiedy strachliwej,
choć nieudolnej, a jednak prawdziwej!
I podziękować za Jego obecność,
za wszystkie łaski, co zsyła
codziennie…
Za każdą Mszę świętą, za ten maleńki
kawałek Chleba
który umacnia i daje siłę…
No, i przeprosić za swoje upadki,
co tak nieodmiennie
niszczą nam życie…
Za brak ufności, za brak nadziei
gdy nadmiar zmartwień tak niepokoi…
Radośniej spojrzeć w nieznaną
przyszłość…
Uczynić swe życie bardziej pogodnym…
Nie bać się nowych wyzwań, choć trudna
wydaje się droga…
Czerpać siłę z Komunii świętej
i zawsze mieć odwagę przyznać się do Pana
Boga!