Oto, co
napisała o tym wydarzeniu Łucja:
Wyszliśmy z domu bardzo wcześnie, bo
liczyliśmy się z opóźnieniem w drodze. Ludzie przyszli masami. Deszcz
padał ulewny. Moja matka w obawie, że jest to ostatni dzień mojego życia, z
sercem rozdartym z powodu niepewności tego, co mogło się stać, chciała mi
towarzyszyć. Na drodze sceny jak w poprzednim miesiącu, ale liczniejsze i bardziej
wzruszające. Nawet błoto nie przeszkadzało tym ludziom, aby klękać w postawie
pokornej i błagalnej.
Gdyśmy
przybyli do Cova da Iria koło skalnego dębu, pod wpływem wewnętrznego
natchnienia prosiłam ludzi o zamknięcie parasoli, aby móc odmówić Różaniec.
Niedługo potem zobaczyliśmy odblask światła, a następnie Naszą Panią nad dębem
skalnym.
- „Czego
Pani sobie ode mnie życzy?"
- „Chcę
ci powiedzieć, żeby zbudowano tu na moją cześć kaplicę. Jestem Matką Boską
Różańcową. Trzeba w dalszym ciągu codziennie odmawiać Różaniec. Wojna się
skończy i żołnierze powrócą wkrótce do domu".
- „Ja
miałam Panią prosić o wiele rzeczy: czy zechciałaby Pani uzdrowić kilku chorych
i nawrócić kilku grzeszników i wiele więcej".
-
„Jednych tak, innych nie. Muszą się poprawić i niech proszą o przebaczenie
swoich grzechów".
Ize
smutnym wyrazem twarzy dodała:
- „Niech ludzie już dłużej nie obrażają Boga grzechami, już i tak został bardzo obrażony".
- „Niech ludzie już dłużej nie obrażają Boga grzechami, już i tak został bardzo obrażony".
Znowu
rozchyliła szeroko ręce promieniejące w blasku słonecznym. Gdy się unosiła, Jej
własny blask odbijał się od słońca. Oto powód, dlaczego zawołałam, aby
ludzie spojrzeli na słońce. Zamiarem moim nie było zwrócenie uwagi ludzi w tym
kierunku, gdyż nie zdawałam sobie sprawy z ich obecności. Zrobiłam to jedynie
pod wpływem impulsu wewnętrznego, który mnie do tego zmusił.
Kiedy
Nasza Pani znikła w nieskończonej odległości firmamentu, zobaczyliśmy po
stronie słońca św. Józefa z Dzieciątkiem Jezus i Naszą Dobrą Panią ubraną
w bieli, w płaszczu niebieskim. Zdawało się, że św. Józef z Dzieciątkiem
błogosławi świat ruchami ręki na kształt krzyża.
Krótko
potem ta wizja znikła i zobaczyliśmy Pana Jezusa z Matką Najświętszą.
Miałam wrażenie, że jest to Matka Boska Bolesna. Pan Jezus wydawał się
błogosławić świat w ten sposób, jak św. Józef. Znikło i to widzenie i zdaje
się, że jeszcze widziałam Matkę Boską Karmelitańską.