niedziela, 28 października 2018

Przejrzeć? A cóż to znaczy?


Dzisiejsza Ewangelia kolejny raz przywołuje niewidomego, który woła: Jezusie, Synu Dawida, uzdrów mnie! Czeka przy drzwiach świątyni – nie wiemy, jak długo, może nawet całe lata, ale z absolutną nadzieją i pewnością, że tylko On może go uzdrowić, może mu pomóc.

Nigdy nie komentuję słów Ewangelii, nie czuję się do tego ani upoważniona, ani zbyt mądra, ale uważam, że to dzisiejsze Słowo ma wymiar znacznie szerszy i  ponadczasowy. Nawiasem mówiąc, każda Ewangelia jest czytelna w każdym czasie i ma uniwersalną rangę, ale tę dzisiejszą – uważam – może odczytać w odniesieniu do siebie każdy homo sapiens, nawet niewierzący.

Bo – kim jest ten niewidomy? Może to nawet każdy z nas! Cóż bowiem znaczy owo „przejrzenie”? Ma bardzo szeroki kontekst! Czym zatem jest? Jest przede wszystkim ujrzeniem samego siebie w prawdzie, czyli takim, jakim naprawdę jestem. A to bardzo trudne, bo człowiek – przecież istota rozumna – nie zawsze chce zobaczyć w sobie to wszystko, co niedobre, co przeszkadza mu w drodze ku Prawdzie. A może po prostu nie widzi!? Jakże często jesteśmy zdziwieni, gdy ktoś z boku zwraca nam uwagę, że popełniamy taki czy inny błąd! Po prostu nie widzimy u siebie tej przysłowiowej „belki”, która w nas tkwi od dawien dawna!

Jest jeszcze inny aspekt – przeciwny poprzedniemu: pragnienie zmiany, czyli tego ewangelicznego uzdrowienia. Stara prawda głosi, że chcieć – to móc! Nie zawsze udaje się nam zmienić bieg swojego życia, ale są takie jego sfery, które zależą wyłącznie od nas samych. To kształtowanie swojego charakteru, kontrola własnych myśli, słów, zachowań… Bo całe nasze życie jest nieustannym dojrzewaniem do doskonalszej postawy. Jeżeli uświadomimy sobie, że w wielu sprawach byliśmy „niewidomi”, to właśnie jest ten czas, by poprosić Chrystusa: Panie, daj, abym przejrzał!
   

Wpis: 28 października godz. 9:01