Znacie
to powiedzenie: święta, święta i po świętach? Pewnie tak! Ale przecież święto Zmartwychwstania
Pańskiego trwa… Usłyszałam to wczoraj na początku Mszy świętej… Każdy kolejny
dzień w oktawie świątecznej jest dniem powstania z martwych naszego Pana. A
zatem trwa i wielkanocna radość – wielka, jedyna w swoim rodzaju, taka, której
nikt inny nie potrafi w nas wzbudzić! Ale również nic nie zdoła tej bezgranicznej
wielkiej radości zniszczyć! Radość serca, która udziela się wszystkim, bo dla
nas - dla Ciebie i dla mnie - Pan zmartwychwstał, abyśmy uwierzyli, że śmierć
została pokonana!
Budzi to przeogromną nadzieję! W homilii paschalnej kapłan przywołał słowa św. Serafina z Sarowa: Radości moja! Chrystus zmartwychwstał!, którymi to słowami ów mnich witał wszystkich odwiedzających go w pustelni… Tak mi się spodobało to szczególne powitanie, że odszukałam je w Internecie. Spodobał mi się też ów święty zakonnik, który w imię miłości do Chrystusa narzucił sobie tak surowy tryb życia, w którym najważniejsze miejsce było przeznaczone dla Boga…
Aby
odnaleźć Boga, nie musimy zamykać się w dalekim miejscu, swoją „pustelnię”
można znaleźć wszędzie, niekoniecznie w głuchym lesie… Ważne, aby w niej
zamieszkał Chrystus ze swoimi wszystkimi darami, a nade wszystko ze swoją
miłością! I wtedy podobnie, jak św. Serafin
z Sarowa będziemy umieli wołać: Radości
moja! Chrystus zmartwychwstał!
W naszym parafialnym kościele |