Żył sobie w pierwszej połowie XVII
wieku pewien młody człowiek, który bardzo kochał Pana Jezusa i chciał zostać
księdzem. Ale… była pewna, znacząca przeszkoda! Miał wielkie trudności w nauce,
w przyswajaniu sobie wiedzy, a – jak wiadomo – wyświęcenie na kapłana
poprzedzone jest sześcioletnimi studiami. Józef był zrozpaczony, bo – jak wspomniałam
wyżej – nie miał pamięci i wielki kłopot z nauką. Ale – niezrażony tym, zaczął
bardzo, bardzo gorliwie prosić Boga, zapewniając Go o swojej do Niego miłości.
„Święty Józef z
Kupertynu urodził się w biednej rodzinie, był słabego zdrowia, miał
ogromne problemy z nauką i z ledwością opanował umiejętność czytania oraz
pisania. Na dodatek był wyśmiewany przez swoich rówieśników. W czasie zabawy
albo zajęć w szkole zdarzało mu się wpadać w głębokie duchowe uniesienie,
podczas którego zatrzymywał się w osłupieniu z „rozdziawioną gębą” (tak mówili
o nim jego bliscy). I w przeciwieństwie do swoich kolegów, zamiast gry w piłkę,
wolał spędzać czas na pogawędce z Panem Bogiem. Od dzieciństwa miał też
szczególne nabożeństwo do Matki Bożej, to dzięki Jej wstawiennictwu został
uzdrowiony z ciężkiej choroby.
W wieku 17 lat
wstąpił do klasztoru kapucynów. Jednak jego wrodzona nieporadność sprawiła, że
po ośmiu miesiącach został z niego wydalony. Przełożeni stwierdzili, że
nie nadaje się do prowadzenia życia duchowego, a nawet do służenia innym
współbraciom. Tłukł talerze w czasie zmywania, nie potrafił przenieść wody z
jednego miejsca na drugie, drobne czynności dnia codziennego sprawiały mu wiele
trudności.
Józef,
niezrażony decyzją kapucynów, poszukiwał uparcie innego zgromadzenia. Zapukał
do klasztoru oo. franciszkanów w Grotella, a tam przyjęli go z otwartymi
ramionami, bo poszukiwali właśnie kogoś do opieki… nad zwierzętami. Nowe
zajęcie przynosiło Józefowi wiele radości, bardzo lubił swoich
podopiecznych. Sam zaczął nazywać się bratem-osłem. To określenie
doskonale do niego pasowało: pospolity wygląd, powolny chód, spuszczona głowa,
ale też cierpliwość, prostota, dobroduszność, ślepe posłuszeństwo i… upór,
który starał się poskramiać wypełniając nakazy przełożonych.
Józef marzył jednak o czymś więcej, niż tylko funkcji stajennego w zakonie franciszkanów. Chciał zostać kapłanem. Jedno z podań głosi, że nie potrafił wyjaśnić żadnej Ewangelii za wyjątkiem tej, w której znajdowały się słowa: „Błogosławione wnętrzności, które Cię nosiły” i właśnie ten fragment otrzymał do interpretacji podczas egzaminu na studia teologiczne. Komisja egzaminacyjna była zachwycona jego odpowiedzią i Józef został przyjęty. Chociaż nauka nadal sprawiała mu ogromne trudności, wszystkie egzaminy zdawał w równie nadzwyczajny sposób. Został kapłanem 4 marca 1628 roku.” (Źródło: STACJA7pl.) Cdn. …
Wpis: 18
września godz. 14:00