Gdy człowiek zachoruje (a to właśnie mi
się przytrafiło kolejny raz!), dostrzega swoją małość wobec sił przyrody,
wręcz bezradność. Opada z sił, dopadają go czarne myśli, znika dotychczasowy
zapał, etc., etc. …
Ale rodzą się też inne refleksje… Gdy
wszystko w naszym życiu gra, dopisuje zdrowie i liczne z tymże zdrowiem
związane „profity”, to najczęściej nie dostrzegamy tego wszystkiego, czym tak
hojnie zostaliśmy obdarowani! Mało tego – nie tylko nie dostrzegamy, ale i nie
dziękujemy!
To prawda - kruche jest nasze życie!
Ale przecież mamy chwile radosne, pełne łask, płynących z Góry. A zatem –
dziękujmy! Za co? – za słońce, za każdy dzień, za każdego spotkanego człowieka…
A nade wszystko – za żywą obecność Pana Jezusa w Najświętszej Eucharystii,
która to obecność napełnia nas siłą i miłością, nadzieją i wiarą, samym dobrem,
które pozwala trwać!
Baaaaaaaardzo mi braknie tej OBECNOŚCI!
Wpis: 17 września godz. 13:05