Dlaczego właśnie
teraz piszę o św. Józefie z Kupertynu? Ponieważ dzisiaj, 19 września – według starego
kalendarza katolickiego –przypadają jego imieniny.
A zatem
posłuchajmy dalszego ciągu jego historii…
„W czasie
odprawiania Mszy świętej, słysząc dźwięk dzwonów albo imię Maryi czy świętych,
Józef wpadał w zachwyt, wydawał okrzyk i unosił się nad ziemię, czasem nawet na
kilka metrów. Jeśli przebywał akurat w ogrodzie, zdarzało się, że siadał na
czubku drzewa. W takim stanie mógł trwać nawet kilkanaście minut, a potem jakby
nigdy nic, wracał do przerwanego niespodziewanie zajęcia.
Ponieważ
lewitacje zdarzały się bardzo często, poddano je pod ocenę Świętego Oficjum
(ówczesna Kongregacja Nauki i Wiary), które orzekło, że źródło jego uniesień
pochodzi od Boga. Wieść o niezwykłym zakonniku rozniosła się lotem
błyskawicy i wkrótce do franciszkanów zaczęły pielgrzymować tłumy. Aby nie
dezorganizować życia zakonników, Józefa przeniesiono do Asyżu, gdzie przebywał
14 lat. Pod wpływem ciągle rosnącej popularności, kazano mu się ukryć w
klasztorze kapucynów.
Święty Józef z
Kupertynu zmarł 17 września 1663 roku w klasztorze franciszkanów w Osimo.” (Źródło: STACJA7pl.)
Wpis: 19 września godz. 9:00