piątek, 8 sierpnia 2025
Wstrząsająca spowiedź demona: „Wciągnąłem tysiące dusz do piekła… wszyst...
czwartek, 7 sierpnia 2025
Nowenna POD TWOJĄ OBRONĘ
Nowenna Pod Twoją Obronę to
dziękczynienie Bogu za wysłuchanie wołania całego naszego Narodu w wielu
różnych inicjatywach modlitewnych, które zostały podjęte w ostatnim czasie. Niech to dziękczynne wołanie do Boga w intencji Ojczyzny jednoczy wszystkie środowiska, wspólnoty, pielgrzymów i parafie. Dziękujmy
Bogu za wszelkie dobro i oddajmy Maryi, Królowej Polski, wszystkie
aspekty naszego życia osobistego, rodzinnego, narodowego i społecznego.
W każdym dniu
Nowenny otoczymy modlitwą konkretne obszary naszego Narodu tj. Ojczyznę,
prezydenta, rządzących, rodziny, kobiety, mężczyzn, młodzież i dzieci, a
także Europę oraz Kościół i zawierzymy je Królowej
Polski.
Nowennę
rozpoczniemy 6 sierpnia, a zakończymy 14 sierpnia. Jako zwieńczenie
modlitwy proponujemy, aby 15 sierpnia odmówić w swoich parafiach,
domach, czy podczas pielgrzymek do sanktuariów maryjnych akt oddania się
Matce Boże w niewolę miłości, zatwierdzony przez błogosławionego kardynała
Stefana Wyszyńskiego.
Jak się modlić?
1.Znak krzyża
2.Odczytanie
danego dnia nowenny
3.Pod Twoją
Obronę …
4.Dowolna
tajemnica różańca
5.Modlitwa za
Ojczyznę ks. Piotra Skargi SJ:
Boże,
Rządco i Panie narodów,
z ręki i karności Twojej racz nas nie wypuszczać,
a za przyczyną Najświętszej Panny, Królowej naszej,
błogosław Ojczyźnie naszej, by Tobie zawsze wierna,
chwałę przynosiła Imieniowi Twemu
a syny swe wiodła ku szczęśliwości.
Wszechmogący wieczny Boże,
spuść nam szeroką i głęboką miłość ku braciom
i najmilszej Matce, Ojczyźnie naszej,
byśmy jej i ludowi Twemu,
swoich pożytków zapomniawszy,
mogli służyć uczciwie.
Ześlij Ducha Świętego na sługi Twoje,
rządy kraju naszego sprawujące,
by
wedle woli Twojej ludem sobie powierzonym
mądrze i sprawiedliwie zdołali kierować.
Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen
Dni
nowenny
6 sierpnia – Ojczyzna –
Matko Boża, Królowo Polski!
7 sierpnia – Prezydent –
Maryjo, Służebnico Pańska!
8 sierpnia – Rządzący –
Maryjo, Zwierciadło Sprawiedliwości!
9 sierpnia – Rodziny –
Matko Najświętszej Rodziny!
10 sierpnia – Kobiety –
Święta Boża Rodzicielko!
11 sierpnia – Mężczyźni –
Maryjo, Hetmanko nasza!
12 sierpnia – Młodzież i
dzieci – Matko Nadziei!
13 sierpnia – Europa –
Królowo świata w koronie z gwiazd dwunastu!
14 sierpnia – Kościół –
Matko Kościoła!
15 sierpnia – Akt oddania
się Matce Bożej
Dołącz do
modlitwy!
Pełną
informację znajdziesz na stronie naszej Archidiecezji; archpoznan.pl
środa, 6 sierpnia 2025
Kazanie abp. Galbasa na Mszy św. 6 sierpnia w dniu zaprzysiężenia prezydenta Polski
Siostry i
Bracia, przeżywamy dzisiaj w liturgii Kościoła jedno z najradośniejszych świąt
chrześcijańskich, upamiętniające dopiero co usłyszaną scenę z Ewangelii (por.
Łk 9,28b-36). Miało to miejsce na Górze Przemienienia, którą starożytna
tradycja identyfikuje z Górą Tabor w dzisiejszym Izraelu.
Po co Pan Jezus
zabrał trzech Apostołów: Piotra, Jakuba i Jana na „górę świętą” (2 P 1,18), jak
powie o niej sam św. Piotr? Powody są dwa, o których ładnie i przekonująco mówi
w jednym ze swoich kazań papież św. Leon Wielki. Prawdopodobnie za sprawą obecnego
papieża Leona będziemy częściej słyszeć o Leonie Wielkim, warto więc posłuchać
co mówił i w tej sprawie.
Otóż, jego
zdaniem, są dwa powody przemienienia. Pierwszy to swoiste przygotowanie uczniów
do wejścia na inną górę, na której kiedyś się znajdą, czyli na Kalwarię. Mówi
św. Leon, że „w przemienieniu Chrystusa chodziło głównie o to, by z serc
uczniów usunąć zgorszenie krzyża”.
Teraz Chrystus
jaśnieje przed nimi w chwale, już nie tylko słyszą, że On jest Mesjaszem, ale
widzą coś, co nie jest z tego świata: Światłość ze Światłości, Boga
prawdziwego. Przed ich oczami spełnia się wielka wizja zapisana przez proroka
Daniela, o której słyszeliśmy w pierwszym czytaniu. Tak, ich Nauczyciel, Jezus
z Nazaretu jest naprawdę Chrystusem, to Ten, któremu powierzono „panowanie,
chwałę i władzę królewską” (Dn 7,14), któremu będą służyć „wszystkie narody,
ludy i języki” (Dn 7,14). Ich Nauczyciel to Ten, o którym mówi dzisiejszy
Psalmista (por. Ps 97), że jest wywyższony ponad całą ziemię „i nieskończenie
wyższy ponad wszystkich bogów” (Ps 97,9). To przed Jego obliczem topnieją
władcy całej ziemi, a „Jego sprawiedliwość rozgłaszają niebiosa” (Ps 97,6), co
śpiewaliśmy przed chwilą w Psalmie.
Apostołowie
widzą twarz Chrystusa jaśniejącą jak słońce i widzą Jego odzienie, które stało
się „lśniąco białe” (Łk 9,29), widzą chwałę Jezusa, a także Mojżesza i Eliasza,
rozmawiających z Chrystusem, a wreszcie słyszą głos z nieba, głos samego Ojca:
„Ten jest mój Syn wybrany, Jego słuchajcie” (Łk 9,35).
A wszystko ma
być po to, by umocnić ich wiarę, szczególnie na ten moment, gdy Chrystus
znajdzie się na tej drugiej górze już nie w otoczeniu Mojżesza i Eliasza, ale
dwóch łotrów i gdy – jak powie prorok Izajasz w swej słynnej wizji (por. Iz
53,1-12) – będzie oszpecony i zmasakrowany, niepodobny do człowieka. Będzie jak
ktoś „przed kim się twarze zakrywa” (Iz 53,3). Chodzi o to, żeby także wówczas
uczniowie mieli pewność, że to jest wciąż ten sam Chrystus: Bóg z Boga,
Światłość ze Światłości, Bóg prawdziwy z Boga prawdziwego!
Bracia i
Siostry,
nasze codzienne
życie rozgrywa się pomiędzy tymi dwiema górami: pomiędzy Taborem i Kalwarią.
Doświadczamy na przemian śmiechu i łez, pocieszenia i strapienia, radości i
smutku. Mamy „siniaki i cekiny”, jak śpiewa jedna ze współczesnych artystek
polskiej sceny. Nie ma na świecie nikogo, kogo życie byłoby tylko samą euforią
i nie ma nikogo, kogo życie byłoby samą tylko tragedią. Zawsze jest wesele i
pogrzeb, szczęście i nieszczęście, „z górki” i „pod górkę”, posiadanie i
strata. I chodzi o to, byśmy – jako wierzący – mieli pewność, że we wszystkim
jest z nami Chrystus. Przeżywając szczęście, byśmy nie popadli w pychę, a
przeżywając nieszczęście, byśmy nie wpadli w rozpacz. Będąc na Taborze naszego
życia mamy się wzmacniać tą chwilą i nią cieszyć, jak Piotr, a gdy znajdziemy
się na naszej życiowej Kalwarii mamy pamiętać, że to nie jest koniec, że na
pewno przyjdzie odmiana, przyjdzie przemienienie, bo nie ma takiego Wielkiego
Piątku, po którym by nie było Wielkanocy!
Tak jest i tak
będzie również w życiu Pana Prezydenta. Także Pan doświadczy „prawa falowania”,
tego, że będzie i tak i siak. Góra Kalwaria i góra Tabor. Oby w ciągu
najbliższych pięciu lat intensywność tych gór nie rozłożyła się w Pana życiu, w
Pana posługiwaniu i w życiu Pana rodziny po połowie, a tym bardziej, oby nie
zdominowało to co trudne i ciężkie, ale nie jesteśmy naiwni: wiecznego Taboru
na pewno nie będzie, pięć usłanych różami lat nie nadejdzie.
Aby w radości
nie stracić głowy, a w strapieniu serca, potrzeba nie tylko osobistych
przymiotów: inteligencji, kompetencji komunikacyjnych, decyzyjności,
pracowitości, wytrwałości, odwagi, a jednoczenie pokory, zgody na kompromizm i
prostej dobroci. Potrzeba także dobrego zespołu, złożonego z ludzi lojalnych,
uczciwych, rzetelnych, krytycznych, a nie krytykanckich i oczywiście nie
lizusów. Lizusi są najgorsi. Do tego wszystkiego potrzeba jednak przede
wszystkim łaski Bożej. Dlatego o nią się teraz modlimy.
Proszę o nią
modlić się także samemu. Jeśli Pan domu nie zbuduje, powie Psalmista, na próżno
trudzą się ci, którzy go wznoszą. Jeżeli Pan miasta nie ustrzeże, strażnik
czuwa daremnie (Ps 127,1).
Pięknym
przykładem władcy, który prosi Boga o pomoc niezbędną w sprawowaniu rządów,
jest biblijny król Salomon, a jego modlitwa o mądrość jest arcydziełem, które
dobrze aby znalazło się w osobistym modlitewniku każdego rządzącego:
„Boże przodków
i Panie miłosierdzia, któryś wszystko uczynił swoim słowem i w Mądrości swojej
stworzyłeś człowieka, by panował nad stworzeniami, co przez Ciebie się stały,
by władał światem w świętości i sprawiedliwości i w prawości serca sądy
sprawował – dajże mi Mądrość, co dzieli tron z Tobą, i nie wyłączaj mnie z
liczby swych dzieci! Bom sługa Twój, syn Twojej służebnicy, człowiek niemocny i
krótkowieczny, zbyt słaby, by pojąć sprawiedliwość i prawa. Choćby zresztą był
ktoś doskonały między ludźmi, jeśli mu braknie mądrości od Ciebie – za nic
będzie poczytany (…). Z Tobą jest Mądrość, która zna Twe dzieła, i była z Tobą,
kiedy świat stwarzałeś, i wie, co jest miłe Twym oczom, co słuszne według Twych
przykazań. Wyślij ją z niebios świętych, ześlij od tronu swej chwały, by przy
mnie będąc pracowała ze mną i żebym poznał, co jest Tobie miłe (Mdr 9,
1-6.9-10). Przepiękne i przepokorne słowa!
Prawo falowania
ma jednak swoje odniesienie nie tylko do losów pojedynczego człowieka, ale
także do losów wspólnoty, w tym wspólnoty narodowej. Z pewnością w trakcie
sprawowania swej prezydentury będzie Pan, Panie prezydencie, świadkiem wielu
szczęść polskiego narodu, które Pana, jako „pierwszego z nas”, napełnią
słusznym uczuciem dumy. Będą to szczęścia spektakularne, jak choćby te, które
kryją się w znanych dziś wszystkim imionach: Iga i Sławosz, ale będą także
szczęścia mniej powszechnie znane, ale nie mniej ważne, za którymi będzie stał
wysiłek milionów Polek i Polaków. Oby mógł się Pan nimi jak najczęściej, jak
najwięcej i jak najdłużej cieszyć.
Ale, niestety,
będzie Pan uczestnikiem także tego, co dla społeczeństwa jest trudne,
niepokojące i złe. Dziś jest to szczególnie niestabilna sytuacja na świecie,
zwłaszcza w Europie i podział wewnątrz polskiego społeczeństwa.
Tocząca się od
przeszło trzech lat wojna na Ukrainie, presja migracyjna na wschodniej i
zachodniej granicy, przeobrażenia w Unii Europejskiej, kryzys liberalnej
demokracji, kryzys antropologiczny, tzn. zatracenie wiedzy na temat natury
człowieka, coraz większy rozziew między prawem pozytywnym a prawem naturalnym,
to tylko niektóre z niepokojów przychodzących z zewnątrz. I mamy jedno
niezwykle trudne wyzwanie wewnętrzne: to trwający od lat konflikt polityczny,
który dramatycznie rozbija nasz naród na wrogie sobie plemiona.
W tej katedrze,
nasi przodkowie dziękowali Bogu za to, że potrafili się wznieść ponad narodowe
podziały i uchwalić pierwszą w nowożytnej Europie Konstytucję. W preambule
Ustawy rządowej z 3 maja 1791 r. czytamy:
„Uznając, iż
los nas wszystkich od ugruntowania i wydoskonalenia Konstytucji narodowej
jedynie zawisł, długim doświadczeniem poznawszy zadawnione rządu naszego wady,
a chcąc korzystać z pory, w jakiej się Europa znajduje i z tej dogorywającej
chwili, która nas samych sobie wróciła, wolni od hańbiących obcej przemocy
nakazów, ceniąc drożej nad życie, nad szczęśliwość osobistą, egzystencję
polityczną, niepodległość zewnętrzną i wolność wewnętrzną narodu, którego los w
ręce nasze jest powierzony, chcąc na błogosławieństwo, na wdzięczność
współczesnych i przyszłych pokoleń zasłużyć, mimo przeszkód, które w nas
namiętności sprawować mogą, dla dobra powszechnego, dla ugruntowania wolności,
dla ocalenia ojczyzny naszej i jej granic, z największą stałością ducha niniejszą
Konstytucję uchwalamy i tę całkowicie za świętą, za niewzruszoną deklarujemy,
dopóki by naród w czasie prawem przepisanym wyraźną wolą swoją nie uznał
potrzeby odmienienia w niej jakiego artykułu”.
To piękne i
ważne słowa, a zawarte tam odwołanie do „zadawnionych naszych wad” narodowych
oraz przypomnienie, że możliwe jest właściwe wykorzystanie „pory, w jakiej się
Europa znajduje” są ważne i dla nas.
Ks. Piotr
Skarga mówił: „Proszę, nie dzielcie się temi trzemi dziedzictwy: Religią, Królem i Ojczyzną miłą, ale ich spólnie i w
zgodzie używajcie. Bo skoro się dzielić tym
poczniecie, wszytko wam zginie. Ja z nim trzymam, a ja nie trzymam, ja tego chcę, a ja drugiego
— gotowa jest
Rzeczypospolitej zguba, gdy się wiele w niej
królów zacznie (…), bo Ojczyzna
też rozdziałów, jako jedno
ciało, nie cierpi” (ks. Piotr
Skarga, Kazanie trzecie).
Urząd
Prezydenta powinien nas wszystkich jednoczyć, ponieważ prezydent jest symbolem
narodowej jedności, a także dlatego, że takie zostało mu powierzone zadanie;
być prezydentem wszystkich Polaków, ponad jakimikolwiek podziałami.
Bardzo byśmy
chcieli, by taka była Pana prezydentura. Oby nie miał Pan względu na osoby, ale
przewodził nam wszystkim ze spokojem i mądrością, przestrzegając prawa i ucząc
nas je przestrzegać. „Prawa [bowiem], to raz jeszcze ks. Piotr Skarga, nie mają
żadnych namiętności i uwieść się krzywo nie dadzą (…). Nie mają w sobie gniewu
ani popędliwości, o dary nie dbają, namówić się do złego i oszukać nie mogą: co
się w ludziach najdować zawżdy we wszytkich nie może. (…) Przetoż u Mojżesza i
na króle, i na sędzie prawo jest
napisane, aby tacy byli i wedle napisanych ustaw panowali i sądzili” (ks. Piotr
Skarga, Kazanie siódme).
Siostry i
Bracia,
powróćmy
jeszcze do kazania św. Leona Wielkiego, w którym wyjaśnia on sens dzisiejszego
święta. Powiedziałem, że wspomina tam o dwóch jego powodach. Tym drugim jest
ukazanie nam celu naszego życia. Św. Leon pisze tak: „Pan swoim przemienieniem
podbudował nadzieję Kościoła świętego (…), aby wszystkie Jego członki mogły się
spodziewać udziału w tej chwale, którą wcześniej rozbłysła Głowa”.
Tak, to święto
mówi nam pięknie o celu naszego życia, którym jest wieczne przebywanie z
Chrystusem, niebo i zbawienie. Gdy ten cel osiągniemy, gdy po ziemskiej
wędrówce, wejdziemy kiedyś na szczyt wiecznego Taboru, nie trzeba będzie już
donikąd schodzić, będziemy mogli wówczas powiedzieć jak Piotr: „Mistrzu,
dobrze, że tu jesteśmy” (Łk 9,33).
Bracia i
Siostry,
każdy z nas ma
jakieś cele na pewien okres w swoim życiu: uczeń by skończyć szkołę i zacząć
studia, student, by otrzymać dyplom i mieć pracę, pracownik, by dobrze
zarabiać, dziecko, by dorosnąć, narzeczony, by się ożenić, chory, by zostać
wyleczonym, itd. Cele na jakiś czas! Ale musi być też cel ostateczny, musi być
odpowiedź na pytanie, po co to wszystko, po co ja w ogóle żyję na tej ziemi? I
to dzisiejsze święto przypomina nam podstawową odpowiedź Chrystusa i Kościoła:
żyję po to, by po dobrej i pożytecznej doczesności, wiecznie przebywać z
Bogiem, widzieć Go twarzą w twarz i cieszyć się wspólnotą zbawionych. Nigdy nam
nie wolno o tym zapomnieć, bo to uderzyłoby w fundamenty naszej wiary i bardzo
utrudniło życie codzienne. „Jeśli statek nie wie do, którego portu płynie –
mówi Seneka – wtedy każdy wiatr jest mu przeciwny”. Jeśli nie wiem, jaki jest
cel mojego życia, wtedy wszystko jest trudniejsze, wszystko będzie jakby
przeciwko mnie.
Szanowny Panie
Prezydencie,
na pewno ma Pan
już wyznaczone cele na pierwsze dni swojej prezydentury, na pierwsze sto dni,
na pierwszy rok i na pięć lat. To dobrze, to ustrzeże i Pana i nas przed
chaosem. Proszę jednak, jako osoba wierząca, nie stracić nigdy owego
ostatecznego celu życia, jakim jest wieczność z Bogiem, przed którym każdy
będzie musiał zdać sprawę ze swoich dokonań i zaniedbań. Gdy mamy to przed
oczyma i w sercu, łatwiej ustrzec się od wielu błędów i od wielu grzechów,
zwłaszcza od grzechu pychy.
Podczas
niedawnego ponownego otwarcia paryskiej katedry Notre Dame, prezydent Francji
wypowiedział słowa, które mnie zatrzymały: „Katedra ta, mówił, stała się
szczęśliwą metaforą tego, czym jest naród i czym powinien być świat (…). Nasza
katedra przypomina nam, że jesteśmy spadkobiercami przeszłości większej od nas
samych, która każdego dnia może zniknąć, oraz uczestnikami epoki, którą musimy
przekazać następnym pokoleniom. Nasza katedra pokazuje nam, jak bardzo sens i
transcendencja pomagają nam żyć w tym świecie. Przekazywać i mieć nadzieję”
(Emmanuel Macron, 7 grudnia 2024 r.).
Oby Pan, Panie
Prezydencie, pokazywał nam, wierzącym i niewierzącym, „jak bardzo sens i
transcendencja pomagają nam żyć w tym świecie. Przekazywać i mieć nadzieję”.
Szanowny Panie
Prezydencie,
jako wspólnota
wierzących Polaków, gratulujemy Panu wyboru na zaszczytny urząd Prezydenta
Rzeczpospolitej Polskiej, otaczamy dziś Pana naszą obecnością i naszą
życzliwością, Modlimy się za Pana, za Pańską rodzinę i za naszą ukochaną
Ojczyznę, na czele której Pan staje.
Teraz czynimy
to słowami znanej modlitwy, cytowanego już dziś wielokrotnie, ks. Piotra
Skargi: „Boże, Rządco i Panie narodów, z ręki i karności Twojej racz nas nie
wypuszczać, a za przyczyną Najświętszej Panny, Królowej naszej, błogosław
Ojczyźnie naszej, by Tobie zawsze wierna, chwałę przyniosła Imieniu Twemu a
syny swe wiodła ku szczęśliwości. Wszechmogący wieczny Boże, spuść nam szeroką
i głęboką miłość ku braciom i najmilszej Matce, Ojczyźnie naszej, byśmy jej i
ludowi Twemu, swoich pożytków zapomniawszy, mogli służyć uczciwie. Ześlij Ducha
Świętego na sługi Twoje, rządy kraju naszego sprawujące, by wedle woli
Twojej ludem sobie powierzonym mądrze i sprawiedliwie zdołali kierować. Przez
Chrystusa, Pana naszego. Amen” (ks. Piotr Skarga, Modlitwa za Ojczyznę). +
Adrian J. Galbas SAC
Wpis: 6 sierpnia
wtorek, 5 sierpnia 2025
Ojciec Święty Leon XIV o miłości bliźniego
„Módlmy
się, abyśmy wzrastali w człowieczeństwie, aby nasze relacje były bardziej
prawdziwe i bogatsze w współczucie”
Drodzy bracia i siostry!
Kontynuujmy rozważania na temat
niektórych przypowieści ewangelicznych, które są okazją do zmiany perspektywy i
otwarcia się na nadzieję. Brak nadziei wynika niekiedy z tego, że skupiamy się
na pewnym rygorystycznym i zamkniętym sposobie postrzegania rzeczy, a
przypowieści pomagają nam spojrzeć na nie z innego punktu widzenia. Dzisiaj
chciałbym wam opowiedzieć o osobie doświadczonej, przygotowanej, uczonym w
Prawie, który jednak potrzebuje zmiany perspektywy, ponieważ jest skupiony
na samym sobie i nie dostrzega innych. Pyta on bowiem Jezusa o to, w jaki
sposób „dziedziczy się” życie wieczne, używając wyrażenia, które rozumie jako
niepodważalne prawo. Ale za tym pytaniem kryje się, być może, potrzeba uwagi:
jedynym słowem, o którego wyjaśnienie prosi Jezusa, jest termin „bliźni”, który
dosłownie oznacza tego, kto jest blisko.
Dlatego Jezus opowiada przypowieść,
która jest drogą do przeformułowania tego pytania, aby przejść od „kto mnie
kocha?” do „kogo pokochał?”. Pierwsze pytanie jest pytaniem niedojrzałym,
drugie jest pytaniem dorosłego, który zrozumiał sens swojego życia. Pierwsze
pytanie wypowiadamy, gdy stajemy w kącie i czekamy, drugie jest pytaniem, które
pobudza nas do wyruszenia w drogę.
Przypowieść opowiedziana przez Jezusa
rozgrywa się bowiem na drodze, która jest trudna i nieprzewidywalna, tak jak
życie. Jest to droga, którą przemierza człowiek schodzący z Jerozolimy, miasta
położonego na górze, do Jerycha, miasta położonego poniżej poziomu morza. Obraz
ten zapowiada już to, co może się wydarzyć: bowiem ów człowiek zostaje
napadnięty, pobity, okradziony i pozostawiony na pół umarły. Jest to
doświadczenie, które ma miejsce, gdy sytuacje, ludzie, a czasem nawet ci,
którym ufaliśmy, odbierają nam wszystko i pozostawiają pośrodku drogi. Życie
składa się bowiem ze spotkań, a podczas tych spotkań ujawnia się, kim naprawdę
jesteśmy. Stajemy przed drugim człowiekiem, przed jego kruchością i
słabością, i możemy zdecydować, co uczynić: zaopiekować się nim lub udawać, że
nic się nie stało. Kapłan i lewita schodzą tą samą drogą. Są to osoby
pełniące służbę w świątyni jerozolimskiej, mieszkające w miejscu świętym.
Jednak samo sprawowanie kultu nie prowadzi automatycznie do bycia
współczującym. W rzeczywistości współczucie jest kwestią nie tyle religijną, co
ludzką! Jesteśmy przede wszystkim ludźmi, a dopiero potem wierzącymi.
Możemy sobie wyobrazić, że po długim
pobycie w Jerozolimie ów kapłan i ów lewita spieszyli się do domu. To
właśnie pośpiech, tak bardzo obecny w naszym życiu, często uniemożliwia nam
okazanie współczucia. Kto uważa, że jego podróż należy traktować
priorytetowo, nie jest gotów zatrzymać się z powodu innego człowieka. Ale oto
pojawia się ktoś, kto rzeczywiście potrafi się zatrzymać: jest to Samarytanin,
a więc ktoś należący do ludu pogardzanego. W jego przypadku tekst nie precyzuje
kierunku podróży, ale mówi tylko, że był w drodze. Religijność nie ma
tutaj znaczenia. Ten Samarytanin zatrzymuje się po prostu dlatego, że jest
człowiekiem stającym przed innym człowiekiem, który potrzebuje pomocy.
Współczucie wyraża się poprzez
konkretne gesty. (…) Jeśli
chcesz komuś pomóc, nie możesz trzymać się na dystans, musisz się zaangażować,
pobrudzić, być może skalać się; opatruje mu rany po oczyszczeniu ich oliwą i
winem; zabiera na swoje zwierzę, czyli bierze na siebie odpowiedzialność za
niego, ponieważ prawdziwa pomoc oznacza gotowość do poniesienia ciężaru
cierpienia drugiego człowieka; zabiera go do gospody, gdzie wydaje
pieniądze, „dwa denary”, to mniej więcej równowartość zapłaty za dwa dni pracy;
i zobowiązuje się wrócić i w razie potrzeby dopłacić, ponieważ ten człowiek nie
jest przesyłką do dostarczenia, ale kimś, o którego trzeba się zatroszczyć.
Drodzy bracia i siostry, kiedy my
również będziemy zdolni do przerwania naszej podróży i okazania współczucia? Kiedy
zrozumiemy, że ten poraniony człowiek na drodze przedstawia każdego z nas. Wtedy
pamięć o wszystkich sytuacjach, w których Jezus zatrzymał się, aby się nami
zaopiekować, uczyni nas bardziej zdolnymi do współczucia. Módlmy się zatem,
abyśmy wzrastali w człowieczeństwie, aby nasze relacje były bardziej prawdziwe
i pełniejsze współczucia. Prośmy Serce Chrystusa o łaskę coraz głębszego
uczestnictwa w Jego uczuciach.”
Wpis: 5 sierpnia godz. 9:05
poniedziałek, 4 sierpnia 2025
Ta modlitwa zawsze jest wysłuchana / Św. Jan Vianney
niedziela, 3 sierpnia 2025
By usłyszeć Świętą CISZĘ
Poniższy tekst przeczytałam z wielkim
zainteresowaniem, wydaje mi się bowiem niezwykle ważny. O ciszy wewnętrznej – o
której tu mowa – uczę się ciągle od św. Faustyny, czytając jej Dzienniczek.
Autorką tego tekstu jest również siostra zakonna. Zawarte tu myśli są bardzo
cenne – myślę, że dla każdego z nas! Oto fragment:
„Na początku modlitwy muszę znaleźć
ciszę. Jakże często w naszej duszy słyszymy wiele głosów pozostających
w nas z nadmiaru dźwięków, obrazów, informacji, wydarzeń, spotkań
z ludźmi, życia w świecie rozbieganym, zagubionym, życia w przyspieszonym
tempie, pędzącym nie wiadomo dokąd. Zgiełk wokół nas i w nas przyprawia
nas o ból i chorobę duszy. Pilnie potrzebujemy zatrzymania tego
wszystkiego. Mówienia swemu sercu: „cicho...cicho...”, aż wszystko w nas
umilknie, by usłyszeć Świętą CISZĘ. Bo nasze serce jest siedzibą milczącej,
czułej obecności Boga.
Do całkowitego zamilknięcia nawołuje
w swojej książce: „Moc milczenia” kard. Robert Sarah. Jest ono koniecznie
potrzebne, by spotkać się z samym sobą, z drugim człowiekiem i z
Bogiem. Bez ciszy niemożliwa jest modlitwa. Milczenie jest konieczne, by
usłyszeć głos Boga, który mówi, milcząc. „Ażeby odnaleźć Boga, trzeba pójść do
najbardziej milczących głębin samego siebie, w te sfery tak ukryte, że nic
ich nie może zakłócić… Bóg przebywa w najtajniejszej głębi każdej osoby.
Bóg jest milczeniem i to Boskie Milczenie mieszka w człowieku. Aby
znaleźć Boga, koniecznie trzeba wyjść z wewnętrznego zgiełku. Pomimo
niepokojów, relacji z innymi, Bóg pozostaje milcząco obecny. Jest
w nas jak myśl, słowo i obecność, których sekretne źródła kryją się
głęboko w samym Bogu, niedostępne dla ludzkich spojrzeń”. Kard Robert
Sarah
Jeżeli chcesz się modlić, naucz się
przede wszystkim słuchać. Bóg mówi w ciszy serca. Mamy dwoje uszu,
a jedne usta, aby dwa razy więcej słuchać, niż mówić, także na modlitwie.
Jeśli ja przestaję mówić, Duch Święty mówi we mnie. Gdy ja nie potrafię się
modlić, tak jak tego pragnę, On sam modli się we mnie.
Do modlitwy ciszy zaprasza nas cały
kosmos. Cisza gwiazd, słońca i księżyca… Cała natura uwielbia Boga
w ciszy: góry, chmury, drzewa, kwiaty, trawy, źródła wód we wnętrzu
ziemi... W ciszy rozwija się dziecko pod sercem matki… Największe tajemnice
świata rodzą się w ciszy. Cuda stworzenia są ciche, a my możemy
podziwiać je tylko w milczeniu. A życie Jezusa? W ciszy trzydziestu
lat w Nazarecie, czterdzieści dni i nocy milczenia na Pustyni
Judzkiej; przemienienie na górze Tabor - w ciszy; milczenie Eucharystii –
cud przeistoczenia; milczenie przed Piłatem, cisza śmierci na krzyżu, cisza
grobu i zmartwychwstania. Nasze odkupienie i zbawienie dokonuje się
w ciszy.
„Rzeczy wielkie dokonują się przecież
w ciszy. Nie w hałasie i zamęcie zewnętrznych zdarzeń, lecz
w jasności wewnętrznego widzenia, łagodnym odruchu decyzji,
w utajonych ofiarach i aktach przezwyciężania siebie: kiedy serce jest
poruszone miłością, wolność ducha wezwana do czynu. Ciche moce są
w istocie mocami silnymi.” Romano Guardini.
Zachwyt, podziw, cisza, adoracja,
ofiarowanie są ze sobą ściśle złączone.
„Jezu Cichy, Serca pokornego, uczyń
serca nasze według Serca Twego”. (…)
Prawdziwą ciszę znajdziemy tylko
w sercu czystym, sercu przypominającym Serce Boga. W intymności
czystego serca, w jego ciszy znajdziesz wszystko, co jest ci potrzebne;
ukojenie, schronienie, odpoczynek, odpowiedzi na nurtujące cię pytania, siłę,
Miłość Boga, doświadczysz spotkania z Nim, Jego działania.
Przychodźmy często do Jezusa wyciszyć
swoje serce i jego rytm dostroić do rytmu Serca naszego Pana.” (s.M. Eligia Pietruska
w:sluzebniczki.pl)
Dziękuję, Czcigodna Siostro, za te
cenne refleksje o ciszy serca!
sobota, 2 sierpnia 2025
Słowa św. Ignacego po raz trzeci!
Postanowiłam,
że jeszcze raz przytoczę słowa św. Ignacego, są bowiem nie tylko piękne, ale przede
wszystkim niezwykle mądre w swej wymowie. A zatem – wsłuchajmy się…
*Nie obfitość
wiedzy, ale jej wewnętrzne odczuwanie i smakowanie zadowala i nasyca duszę.
*Najbardziej
boję się tych, którzy jedną ręką budują, a drugą burzą.
*Wskutek braku
umiaru dobro zamienia się w zło, a cnota w wadę.
*To, co się
osiąga ze zbytnim pośpiechem zazwyczaj nie jest trwałe. I nie tylko, jest także
przyczyną upadku.
*Kto mało
precyzuje, ten mało wie, a jeszcze mniej uczy innych.
*Jeśli nie
można wszystkim zadośćuczynić, należy raczej wybrać tych, po których możemy się
spodziewać większego pożytku w Panu.
*Powinniśmy
unikać robienia porównań między nami, co jeszcze żyjemy, a błogosławionymi,
którzy żyli w dawnych czasach.
*Miłość winno
się zakładać więcej na czynach niż na słowach.
*Bez
wątpliwości oznaką większej cnoty jest zdolność do obcowania z Panem przy
różnych zajęciach niż tylko w jakimś jednym.
*Nie będąc
nazbyt skorym do mówienia, starałbym się słuchać uważnie i spokojnie, aby potem
móc lepiej odpowiedzieć, albo też powstrzymać się od zabierania głosu.
*Powiedzenie
„Bez przesady” – należy stosować do wszystkiego, nawet do samej sprawiedliwości.
*Starajcie się
podtrzymywać w sobie święty i roztropny zapał tak w nauce, jak i w zdobywaniu
cnót. W jednej i drugiej dziedzinie więcej wart jest jeden intensywny akt, niż
tysiąc ospałych.
*Kiedy wszystko
układa się bardzo pomyślnie, istnieje groźba, że co do służenia Bogu, mogłoby
być o wiele lepiej.
*Sposób
postępowania nieprzyjaciela wobec początkujących w służbie Bogu polega
zazwyczaj na tym, iż stawia przed nimi różne trudności i przeszkody. Podsuwa na
przykład takie myśli: „Czy możesz spędzić całe życie w ten sposób?”(Źródło: chwila.jezuici.pl)
Wpis: 2 sierpnia godz. 14:15
piątek, 1 sierpnia 2025
iNNE BARDZO WAŻNE WSKAZANIA ŚW. IGNACEGO
*Niech to
będzie pierwszą zasadą w działaniu: Tak Bogu ufaj, jakby całe powodzenie spraw
zależało tylko od Boga, a nie od ciebie. Tak jednak dokładaj wszelkich starań,
jakbyś ty sam miał to wszystko zdziałać, a Bóg nic.
*Człowiek zły
łatwo innych posądza o zło, podobnie jak ten, co ma zawroty głowy, myśli, że
wszystko dookoła niego wiruje.
*Ten, kto
popełnił błąd, niech nie upada na duchu, bo i błędy pomagają do zdrowia duszy.
*Ten robi
najwięcej, kto robi dobrze jedną rzecz.
*Przewidywać i
planować to, co ma się zrobić, a po zrobieniu zbadać to i ocenić – to
najpewniejsze zasady dobrego działania.
*Wielką pomocą
do postępu jest przyjaciel, któremu pozwoliłeś upominać cię za twoje
uchybienia.
*Źle mierzy się
postęp duchowy wedle oblicza, gestów, łatwości natury lub zamiłowania do
samotności. Miarę tę należy brać z mocy, z jaką ktoś przezwycięża samego
siebie.
*Zazwyczaj
większe niebezpieczeństwo kryje się w lekceważeniu małych grzechów, niż bardzo
wielkich.
*Niech wszyscy
usiłują mieć dobre intencje. To znaczy: niech szukają Boga, a wyzbywają się
miłości do tego, co ziemskie, aby wszystko kochać w Bogu i Boga we wszystkim.
*Są różne drogi
do doskonałości, bo różne i liczne są dary Ducha Świętego.
*Szatan, mając
zaatakować człowieka, bada najpierw, jaka jest jego słaba strona i w czym jest
najbardziej opieszały. I właśnie w tym miejscu będzie atakować.
*Niedbalstwo i
oziębłość sprawiają, że wszystkie prace są smutne. (Źródło: chwila.jezuici.pl)
Wpis: 1 sierpnia godz. 9:00