środa, 27 września 2017

Moje skarby

   Czasami wracam do zapisanych już dawno temu myśli, aby zweryfikować stan swego aktualnego stanu ducha i umysłu. Dokładnie pięć lat temu napisałam o moich skarbach, zainspirowana słowami umieszczonymi na blogu ks. Krzysztofa Grześkowiaka. To wszystko, co wtedy wydawało mi się skarbem i w istocie nim było, w dalszym ciągu uważam za niezwykle cenne, mające rangę skarbu, który ma wartość stałą, nieprzemijającą.
   Uważam jednak, że tych skarbów nieustannie przybywa – wystarczy tylko otworzyć szeroko oczy i przede wszystkim serce, by je dostrzec. Przede wszystkim trzeba chcieć je dostrzec – nawet tam, gdzie pozornie ich nie ma, bo są ukryte. Człowiek dojrzewa w swej postawie i ocenie tego wszystkiego, co go otacza, a nade wszystko – w ocenie drugiego człowieka, którego spotyka na drodze swego życia. I w tym miejscu rodzi się głęboka refleksja: Przecież każdy człowiek jest tym skarbem! Niezależnie od tego, kim jest, jaki posiada status społeczny, towarzyski, co sobą reprezentuje… Każdy, chociaż inny, bo po pierwsze – jest odblaskiem Boga, a poza tym – wnosi w nasze życie coś nowego, czego sami nie posiadamy, nie umiemy. Relacja z drugim człowiekiem – każdym! – uczy nas pokornego spojrzenia i właściwej oceny, że nie tylko ja mam rację, nie tylko ja jestem ważny. Pozwala także spojrzeć szerzej na siebie samego! Dostrzec dobro w drugim człowieku – może ukryte pod maską szorstkości, pozornej niechęci…
   Może warto zapytać, dlaczego ktoś jest taki a nie inny. A może warto mu pomóc – nie narzucając się… Może tenże człowiek potrzebuje akceptacji, pochwały, a może tylko najzwyklejszego wysłuchania…
   Bo „Skarb - albo wzbogaca nas i wtedy: zyskujemy, żyjemy, wracamy, wchodzimy na szczyt, odzyskujemy wzrok, wierzymy, zaczynamy pojmować - lub też znika, bo nie był skarbem, ale po prostu jego imitacją.”
   Oby każdy człowiek, którego życie stawia nam na drodze, stał się skarbem, nigdy – imitacją!


Wpis: 27 września g. 9:00