Czasami wracam do zapisanych już dawno temu myśli, aby
zweryfikować stan swego aktualnego stanu ducha i umysłu. Dokładnie pięć lat
temu napisałam o moich skarbach, zainspirowana słowami umieszczonymi na blogu
ks. Krzysztofa Grześkowiaka. To wszystko, co wtedy wydawało mi się skarbem i w
istocie nim było, w dalszym ciągu uważam za niezwykle cenne, mające rangę skarbu,
który ma wartość stałą, nieprzemijającą.
Uważam jednak, że tych skarbów nieustannie przybywa – wystarczy tylko
otworzyć szeroko oczy i przede wszystkim serce, by je dostrzec. Przede
wszystkim trzeba chcieć je dostrzec – nawet tam, gdzie pozornie ich nie ma, bo
są ukryte. Człowiek dojrzewa w swej postawie i ocenie tego wszystkiego, co go
otacza, a nade wszystko – w ocenie drugiego człowieka, którego spotyka na drodze
swego życia. I w tym miejscu rodzi się głęboka refleksja: Przecież każdy człowiek
jest tym skarbem! Niezależnie od tego, kim jest, jaki posiada status społeczny,
towarzyski, co sobą reprezentuje… Każdy, chociaż inny, bo po pierwsze – jest odblaskiem
Boga, a poza tym – wnosi w nasze życie coś nowego, czego sami nie posiadamy,
nie umiemy. Relacja z drugim człowiekiem – każdym! – uczy nas pokornego
spojrzenia i właściwej oceny, że nie tylko ja mam rację, nie tylko ja jestem
ważny. Pozwala także spojrzeć szerzej na siebie samego! Dostrzec dobro w drugim
człowieku – może ukryte pod maską szorstkości, pozornej niechęci…
Może warto zapytać, dlaczego ktoś jest taki a nie inny. A może
warto mu pomóc – nie narzucając się… Może tenże człowiek potrzebuje akceptacji,
pochwały, a może tylko najzwyklejszego wysłuchania…
Bo „Skarb - albo wzbogaca nas i wtedy: zyskujemy, żyjemy,
wracamy, wchodzimy na szczyt, odzyskujemy wzrok, wierzymy, zaczynamy pojmować -
lub też znika, bo nie był skarbem, ale po prostu jego imitacją.”
Oby każdy człowiek, którego życie stawia nam na drodze, stał się skarbem,
nigdy – imitacją!
Wpis: 27 września g. 9:00