O znaczeniu dobrego słowa pisałam już kilkakrotnie
w tym miejscu. Ponieważ jednak jego znaczenie jest tak wielkie, warto wrócić do
tematu.
Pierwsza myśl, która mi się nasuwa,
jest taka: Nie żałujmy sobie dobrych słów! Przecież one nic nie kosztują,
a ile mogą wywołać dobra. Jeżeli wiem, widzę, że ktoś stara się, robi coś dobrego – czy to na płaszczyźnie rodzinnej, społecznej czy towarzyskiej, to dlaczego
nie mam mu tego powiedzieć! Niech mu będzie miło, niech wie, że go cenię nawet
w małej rzeczy. Przecież nic na tym nie stracę, jedynie mogę zyskać przyjazną
duszę. Tu wcale nie chodzi o jakieś pochlebstwa ani o przesadny podziw, który może
wydać się fałszem, ale o szczere, dobre słowo. Jest ono potrzebne przecież każdemu
z nas; nawet, jeżeli się do tego nie chcemy przyznać.
Przypominam sobie w tym momencie film o
życiu św. Tereski od Dzieciątka Jezus. Była mistrzynią w obdarzaniu ludzi uśmiechem
i dobrym słowem. Jest taka scena, gdy jakaś siostra w klasztorze strofuje ją za
jakieś „przewinienie”, a Teresa uśmiecha się, uśmiecha cały czas. Wreszcie
siostra pyta, dlaczego ciągle się uśmiecha; odpowiedź jest przedziwna: bo
kocham siostrę.
Gdybyśmy tak i my spróbowali…
Znam taką panią doktor, która właśnie
tak traktuje pacjentów. Dziwnym „zbiegiem okoliczności” ma takie samo imię.
Kochają ją wszyscy – właśnie za dobre słowo, którego nikomu nie żałuje i za uśmiech,
który krzepi najbardziej chorego.
Zatem – nie żałujmy sobie dobrych słów!
I uśmiechu!
Wpis: 24 sierpnia godz. 11:45