W moich rodzinnych Pniewach kościół
parafialny jest usytuowany przy rynku; Patronem jest św. Wawrzyniec. Obraz,
który uwiecznia jego męczeństwo, zdobi główny ołtarz. Jeszcze będąc dzieckiem,
wpatrywałam się uparcie w scenę ukazującą ostatnie chwile męczennika. Nie
potrafiłam zrozumieć, jak można tak znęcać się nad człowiekiem, a z drugiej
strony – jak wielkim przywiązaniem do Boga musiał odznaczać się Wawrzyniec,
znosząc dobrowolnie tak wielkie cierpienie. Żył w III wieku, gdy cesarz rzymski
nasilił prześladowania chrześcijan. To było bardzo dawno temu, ale i dzisiaj
Wawrzyniec imponuje swą wytrwałością! Św. Leon Wielki wyraził taką myśl: „Jak
silny musiał być ogień miłości Chrystusowej, skoro gasił on żar ognia
naturalnego!”
Nie musimy oddawać życia za wiarę
(chociaż są coraz liczniejsze takie przypadki w świecie), ale ognia miłości Chrystusowej
możemy życzyć sobie i dzisiaj – chociaż w znacznie łagodniejszej formie. Choćby
w odważnym przyznaniu się do Boga!