Myślę, że nie tylko mnie, ale każdego homo
sapiens co pewien czas dopadają refleksje o życiu. Lata mijają, czas błyskawicznie
ucieka, a my pchamy to życie… Ciągle, wytrwale, a może i niewytrwale, ale z
wielkim trudem, bo sił braknie i optymizmu (czasami!) również! Może nieraz
przypominamy w tym mitycznego Syzyfa, który uparcie wtaczał wielki głaz na
szczyt niebosiężnej góry. Ciągle z nadzieją, że uda mu się tam dotrzeć, pokonać
swoje słabości wbrew logice i prawom natury… A tymczasem – gdy był już bardzo blisko celu,
kamień wymykał mu się z rąk i spadał w dół.
Czy naprawdę jesteśmy podobni do
mitycznego Syzyfa?! Czy nie ma szczęśliwego kresu nasza wędrówka zwana życiem? Czasami
tak właśnie się zdaje! Bo i wiek coraz starszy, choroba dokucza, niekiedy tak
bardzo, że trudno się poruszać… Bo zabrakło bliskich, którzy przybędą z pomocą,
pocieszą… Bo chmury na firmamencie życia coraz bardziej szare, niekiedy nawet
czarne…
Kochani! Ale my nie jesteśmy mitycznymi
Syzyfami!!! Nasze życie nie prowadzi donikąd! Mimo że często tak nam się zdaje,
zwłaszcza w chwilach szczególnie trudnych. Jesteśmy dziećmi Boga, naszego
Stwórcy! Ta prawda powinna nam przyświecać nieustannie. Jak gwiazda na horyzoncie
życia! Czy przyświeca? Pewnie nie zawsze, bo trudno pokonać w sobie strach
przed niewiadomą przyszłością, przed tym całym złem, które może nas spotkać! A
może nie spotka?! Może należy z dystansem spojrzeć na upływający czas, coraz większe
zmarszczki, coraz większe słabości…
Myślę, że jeżeli damy sobie zgodę na to
wszystko, co nas spotyka, zaaprobujemy, to będzie nam lżej i łatwiej żyć. Nie jesteśmy
sami! Obok nas kroczy nasz wierny przyjaciel – Anioł Stróż, zawsze chętny do
pomocy! A nad całym naszym życiem czuwa Pan Jezus i jeżeli tylko zaprosimy Go
do swego życia, On tym życiem pokieruje! Naiwne? Może, ale na pewno prawdziwe, bo sprawdzone!
Wpis: 11 kwietnia g. 11:10