Śpieszmy się kochać ludzi,
Tak szybko
odchodzą…
Słowa księdza Twardowskiego znamy
wszyscy, tak często są przywoływane. Coraz częściej! Kurczy się grono bliskich
i przyjaciół… Łza w oku się kręci, bo przecież tak niedawno byli z nami,
jeszcze w oczach mamy ich obraz, w uszach dźwięczą ich przyjazne słowa…
Na powyższą refleksję można spojrzeć w
kilku aspektach… Tak uważam!
Najpierw – dlaczego przywołałam je
właśnie dzisiaj, gdy słońce wysoko na błękicie niebie, zewsząd słychać radosne chóry
ptaków, kwitnące drzewa urzekają swą bielą… Wszystko, co nas otacza, zachęca do
radości, a w sercu - smutek. Śmierć nie wybiera ani pory roku, dnia, ani
godziny… Wierzymy jednak w świętych obcowanie, prawda? Ta wiara pozwala nam
trwać w nadziei – mimo smutku, mimo żałoby. Bliska nam osoba jest przecież,
żyje innym życiem, na pewno piękniejszym i znacznie pełniejszym. Pełnym, bo w
obliczu samego Boga!
Ale jest też inny aspekt. Słowa ks. Jana
budzą refleksje nie tylko nad przemijaniem! Czy dość kocham? Czy umiem w sobie
wykrzesać przynajmniej okruch miłości wobec każdego człowieka, którego życie
stawia na mojej drodze? Czy umiem! Te słowa są również pewnego rodzaju
rachunkiem sumienia.
Wpis: 29 kwietnia g. 9:45