Minęły
cztery lata od pewnych refleksji dotyczących moich skarbów, o których napisałam
pod wpływem przytoczonych słów przez ks. Krzysztofa… Oto te słowa: „Skarb -
albo wzbogaca nas i wtedy: zyskujemy, żyjemy, wracamy, wchodzimy na szczyt,
odzyskujemy wzrok, wierzymy, zaczynamy pojmować - lub też znika..., bo nie był
skarbem, ale po prostu jego imitacją...” Wtedy napisałam o wielu skarbach,
których doliczyłam się w moim życiu. Czy dzisiaj napisałbym tak samo? I tak, i
nie! Tak, bo każdy z nich nic nie stracił na wartości… A dlaczego nie? Bo z
perspektywy minionych czterech lat stwierdzam z całą stanowczością, że moim NAJWIĘKSZYM
SKARBEM jest PAN JEZUS! To wszystko, co otrzymałam, co dane mi było przeżyć, jest
Jego darem – wielkim, niezaprzeczalnym i zupełnie niezasłużonym! To miłość - całkowicie bezinteresowna, największa, jaką można
sobie wyobrazić, stała, niezmienna, trwała! Wielki Bóg – nasz Pan Jezus Chrystus
– ukryty w małym kawałku św. Hostii. I dlatego tak często powtarzam:
Mały kawałku Chleba,
jak wiele dla mnie znaczysz!
Hostio przenajświętsza,
lśniąca najczystszą bielą,
tak niepozorna a taka wielka,
lśnisz światłem na ołtarzu…
W kapłańskich dłoniach
przemieniasz się w Chleb Życia!
Jesteś moją siłą w zmaganiach…
Jesteś bezgraniczną radością…
Jesteś moją największą miłością…
Zamykam Cię w skrytości serca
i wielbię w najgłębszej ciszy…
Ciągle mnie zachwycasz
i – wierzę, że mnie słyszysz,
Jezu, ukryty w kawałku Chleba!
Wystarczy, że jesteś, że słuchasz…
Niewiele mówić potrzeba…
Za wszystko mi wystarczasz!
Bo Twoja miłość tak wielka,
Twa dobroć nieogarniona,
Twa przyjaźń święta i piękna!
Kocham Cię , Jezu!
Bądź uwielbiony!
Teraz
należałoby dokonać jakiegoś resume… Mój Skarb – nieustannie mnie wzbogaca, dzięki
Niemu nieustannie zyskuję, żyję w radości (mimo licznych krzyży), ciągle do
Niego wracam, wchodzę na szczyt (mimo że często z niego spadam!), odzyskuję wzrok, wierzę w Jego nieustanną obecność w
moim życiu! Czyż trzeba więcej?!
Wpis:
19 kwietnia g. 10:45