Cisza…
Jakże potrzebna, jak upragniona! Ileż niesie wewnętrznej radości! W ciszy
zachwyca nas piękno… W ciszy słucha się muzyki Mozarta, Bacha, Chopina… W ciszy
podziwia się wielkich mistrzów…
Cisza…
Potrzebna w życiu, w codzienności, w relacjach z drugim człowiekiem… A
nade wszystko – z Chrystusem ukrytym w białym kawałku Chleba…
Warto
zadać sobie kilka pytań… Czy we mnie jest miejsce dla ciszy? Czy w ciszy
odnajduję siebie, swoje pragnienia, marzenia… Czy umiem zachować ciszę wobec
ataków zła? Co dla mnie znaczy cisza, w której trwał Jezus skazany na śmierć?
Czy w ogóle coś znaczy?
„Cichość,
która wypływa z błogosławieństwa, wypływa z pragnienia zdobycia upodobania
Bożego spojrzenia a nie przypodobania się ludziom. Jest to cisza mimo
odrzucenia, odtrącenia,, krzywdy, mimo możliwości obrony! Wynika ona z zaufania
do Boga, który nie opuści mnie nigdy, choć fakty mogą wskazywać na coś zupełnie
innego.
Cichość
rozwija się w miłości do bliźniego i w modlitwie najintymniejszej, ale rozkwita
w Eucharystii. Miłość staje się cicha, gdy nie krzyczy, nie plotkuje, nie
oskarża i nie uskarża się i nie rani. Nasza miłość to początkowo miłość własna
albo mroczne uzależnienie, albo ślepa namiętność. Dopiero po latach staje się to wszystko po
prostu cichą miłością. Oczywiście dzieje się tak u tych, którzy dorastają do
ciszy, wyrzekając się dominacji nad innymi. Cisza dojrzewa także w modlitwie
adoracyjnej, gdyż Bóg jest cichy i pokorny sercem, a przebywanie z Nim formuje
nas na Jego podobieństwo. (…) Cisza udziela się nam w Eucharystii. Bóg cicho
ukrył się w chlebie i winie, a nie na bilbordach…” (o. Pelanowski)
Czy
nie budzi się w naszym sercu tęsknota za byciem do Niego podobnym w takiej
postaci? Ama nesciri, jak pisze
Tomasz a’ Kempis, Umiłuj bycie nieznanym,
bycie cichym… W ciszy można
uwielbiać, można rozmyślać, można kochać, podziwiać, odnaleźć siebie, w ciszy
można trwać…
Nie
zagłuszajmy ciszy, niech trwa w naszych sercach!