Po
Mszy św., odprawionej przez towarzyszącego nam kapłana, ruszamy w dalszą podróż…
Nasza radość przeplatana z ciekawością, rośnie… Teren coraz bardziej górzysty,
w tle zarysowują się szare Apeniny, a bliżej – widoczne wapienne skały,
porośnięte gdzieniegdzie drzewami oliwnymi… Okolice coraz uboższe, tu i ówdzie stoi
sobie skromna chatka, a przy niej pasą się kozy lub owce…
Już wyłania się San Giovani Rotondo...
Widać zarysy miasteczka...
S. Sabina opowiada różne historie związane ze św.
Ojcem Pio… Między innymi tę… Kiedyś do San Giovani Rotondo przybył słynny
włoski tenor, Beniamino Gigli i oczywiście ta wizyta została odnotowana w
mediach… O prawdziwości tego zdarzenia mieliśmy okazję przekonać się później
podczas oglądania zdjęć Ojca Pio rozwieszonych na korytarzu klasztoru… Na
zdjęciu widoczny jest Padre Pio i wielki śpiewak. Zakonnik – jakby nie
zwracając uwagi na wielkość „bożyszcza tłumów”, powiedział z prostotą: Piękną i bardzo czystą masz koszulę,
Beniamino, ale twoja dusza jest brudna… Na taką odwagę mógł sobie pozwolić
tylko Padre Pio!
Dotarliśmy – szczęśliwi, że wreszcie!
Niestety, czasu na tę długo oczekiwaną wizytę było niewiele, bo zaledwie
półtorej godziny!
Bazylika Matki
Bożej Łaskawej i klasztor kapucyński,
w którym większość swojego życia spędził
O. Pio
Pięknie brzmiące dzwony na fasadzie kościoła
Nie muszę mówić, jak wielkie wzruszenie ogarnia człowieka, gdy stąpa po tych dróżkach, którymi chodził św. Ojciec Pio… Po tych miejscach, które znamy z licznych opowieści… Nie jest tych miejsc wiele, ale są bardzo znaczące: ołtarz, przy którym sprawował Mszę św. - niekiedy nawet trzy godziny; słynny chór, na którym tak długo odprawiał dziękczynienie po Mszy św., dwa konfesjonały, w których spowiadał – osobno kobiety, osobno mężczyzn, szaty liturgiczne, no i cela, w której mieszkał tyle lat…
Poniżej - pamiątki związane ze św. Ojcem Pio,
umieszczone we wnętrzu klasztoru
Monstrancja i szaty liturgiczne
Naczynia liturgiczne
Klęcznik i fotel Ojca Pio
Cela, w której mieszkał O. Pio
Krzyż mieszczący się na chórze kościoła;
tutaj, klęcząc przed nim, O. Pio otrzymał stygmaty
(W całym kościele panuje półmrok, dlatego zdjęcia są dość ciemne)
Powyżej - tysiące listów od ludzi
z całego świata do Ojca Pio.
Dodam, że żaden z nich
nie pozostał bez odpowiedzi.
Zakonnik odpisywał ręcznie -
nie było wtedy komputerów!
Kiedy on to robił?
Z bazyliki do nowego kościoła przechodzi się
przez duży plac,
na którym rosną drzewa oliwne...
To - nowy, olbrzymi kościół;
jednorazowo może pomieścić 6500 ludzi
W nowym kościele umieszczono
doczesne szczątki św. Ojca Pio -
w specjalnej niszy...
Powyżej - listy, złożone pod trumną;
wśród nich i nasze...
Nie
będę opowiadać szczegółowo o tym, czego doświadczyłam, bo przeżycia są bardzo
osobiste. Mogę powiedzieć jedynie, że jestem szczęśliwa, że byłam u św. Ojca
Pio. Zawiozłam prawie dwadzieścia listów, które umieściłam pod jego trumną.
Zawiozłam też dziesiątki próśb, które mimo że niezapisane na papierze, na pewno
dotarły do naszego kochanego Świętego… Ogarnęłam modlitwą nie tylko moich
najbliższych i jego Duchowe Dzieci, ale całą moją parafię, a także ludzi, którzy
potrzebują uzdrowienia zarówno fizycznego, jak i duchowego… Modliłam się też za
Was, Kochani, którzy mnie czytacie i kimkolwiek jesteście… Wyniosłam stamtąd
jedno wielkie przesłanie: Ojciec Pio
nas kocha! Cóż to może znaczyć? Myślę, że wstawia się za nami u Boga,
odmawia z nami Różaniec i poleca nas Najświętszej Panience… Warto mieć takiego
Przyjaciela w niebie!
Tak,
jak za życia każdy mógł do niego podejść, tak i teraz można podejść do trumny z
jego relikwiami… I dotknąć jej! Jak zapewne pamiętacie, trumna otwarta czterdzieści lat po śmierci - w 2008
roku - ukazała dobrze zachowane ciało Ojca Pio. Zmieniono tylko zniszczone przez
czas szaty, a po roku trumnę zamknięto i przeniesiono do nowej, olbrzymiej
bazyliki i umieszczono w specjalnie przygotowanej kaplicy…
Starałam
się zrobić jak najwięcej zdjęć – na ile mi czas pozwolił… Nie wszystkie są udane, bo aparat często "strajkował" z powodu swojej starości i nie najlepszej jakości...