Odwiedziłam
rodzinne Pniewy – moją małą Ojczyznę, pomodliłam się na grobie śp. Rodziców i
Dziadków. I… otworzyłam szkatułkę wspomnień.
Ileż
tam zdarzeń, rzeczy, miłych incydentów,
co
jakby zginęły już w niepamięci.
Mój
mały braciszek,
co
włoski jak heban miał po urodzeniu,
mój
drugi brat nieco starszy,
grzeczny,
pobożny i niezwykle mądry!
I
ja – co najwięcej sprawiałam kłopotu.
I
Anioł Stróż, mój wierny Przyjaciel,
co
chronił przed złem i przed głupotą.
Mama,
tuląca swą trójkę
i
wspólne wieczorne pacierze,
opowieści
ojca o dalekich krajach,
ciekawych
ludziach i ich zwyczajach;
piesek,
co mieszkał za wielkim kufrem
i
dziecięca rozpacz po jego śmierci;
i
gniazdo jaskółek, które na balkonem
wiły
swe gniazdo od kilku pokoleń…
Pierwsze
śmieszne miłości,
co
miały trwać całe życie;
przyjaźnie
dziewczęce i przysięgi wierności;
strach przed klasówką z matematyki;
wspaniały
ogród babci, pełen zakamarków;
i
kochana babcia o pooranej twarzy -
dobra
i pełna miłości dla wszystkich wokół.
I
druga babcia też bardzo kochana,
lecz
zupełnie inna,
wytworna, piękna, pełna dostojeństwa.
I
dziadek – skarbnica niezwykłych mądrości.
Drugi
już od pół wieku leżał w grobie.
Ach, moja szkatułko, ileż w sobie mieścisz
wspomnień
o ludziach, wspomnień z przeszłości!
Na
dnie szkatułki skryły się marzenia
wielkie,
piękne, jasne i wzniosłe!
Cóż
z nich zostało?
Zostało
życie!
A
z nim dziecięca wiara,
która
ciągle trwa.
I
Pan Jezus, który zawsze przy mnie!
Wpis:
4 listopada godz. 11:50