sobota, 31 marca 2012

O zgodzie na wolę Bożą…

Bądź wola Twoja… Codziennie powtarzamy te słowa, ale… czy zastanawiamy się nad ich treścią? Może właśnie teraz, u kresu Wielkiego Postu, w przeddzień Męki Pańskiej należałoby przemyśleć ich głęboki sens?
     Już kiedyś pisałam o pełnieniu woli Bożej, ale jest to temat ciągle aktualny - temat, do którego się wraca! Mam nieodparte wrażenie, że im lepiej chcemy tę Bożą wolę pełnić, tym na większe napotykamy trudności. Zatem nasuwa się pytanie: jak ją pełnić? Niedawno usłyszałam od pewnego kapłana, że nie należy ograniczać Pana Boga! Dobre sobie! Cóż to znaczy?! Jak to rozumieć? Doszłam do przekonania, że to właśnie oznacza zgodę na Bożą wolę! Dajmy szansę Panu Bogu! Bo, czy nie jest tak, że często prosimy, wręcz błagamy o coś, co wydaje się nam niezbędnym i najlepszym rozwiązaniem trudnej sprawy. Tymczasem w planach Bożych wcale nie jest tak, jak po ludzku myślimy! Pan Bóg wysłucha naszego natarczywego wołania, a później w życiu – wielkie rozczarowanie! Może więc lepiej powiedzieć: Bądź wola Twoja, Panie, bo Ty wiesz lepiej, co jest potrzebne do mojego wzrostu duchowego i w ogóle w życiu?!
Na kierowanie się wolą Bożą można spojrzeć na wielu płaszczyznach… Wszystko trzeba przyjąć, o czym pisałam jakiś czas temu, cytując słowa znajomego kapłana…
Przyjąć niespodziewane zdarzenia,
przykrości,
niepowodzenia,
krytykę,
wszystko, co jest wpisane w krzyż codzienności,
to, co boli,
to, czego wcale nie chcemy…
Jednak… przyjąć, bo po każdej drodze krzyżowej jest zmartwychwstanie! Zatem Bądź wola Twoja!
Nigdy nie zawiodłam się na Panu Bogu!  

piątek, 30 marca 2012

Mój Anioł Stróż

Mój Anioł Stróż jest bardzo piękny,
opiekuńczy i troskliwy…
Skąd wiem, że piękny?
Widzę go oczami wyobraźni!
Czy może być inny,
skoro nieustannie mnie wspiera,
troszczy o mnie każdego dnia,
pomaga,
prowadzi,
podpowiada życzliwe myśli,
przekazuje dobre natchnienia,
jest mądrym towarzyszem w życiowej wędrówce,
przyjacielem w radościach i smutkach…
Chroni przed złem, modli się ze mną…
Czegóż trzeba więcej?!

czwartek, 29 marca 2012

Tym razem o Bożej radości…

 O radości można mówić długo i ciekawie… Są małe i wielkie radości, mające swe źródło w najróżniejszych zdarzeniach, także w tych drobiazgach, o których pisałam wczoraj… Ale… istnieje też Boża radość, ukryta głęboko w sercu! Nie wierzysz? Zapytasz może:
Czy Boża radość jest możliwa?
Czy nie jest przypadkiem iluzoryczna?
Czy w ogóle istnieje -
wśród pokręconych dróżek życia,
pośród złych słów, które ranią,
w cierpieniu,
które zatruwa codzienność i gasi uśmiech…
Pośród nieprzyjaznych ludzi…
Wśród incydentów, które przerażają…
Pośród tysięcy spraw małych i dużych…
W trudach życia…
W niemocy wobec zła…
W bezradności…
W bólu i cierpieniu…
W obliczu zupełnie nieprzewidzianych zdarzeń…

Tak, zdecydowanie TAK! Taka radość jest możliwa, radość wewnętrzna, schowana głęboko w sercu, ale promieniująca na zewnątrz! Radość zakorzeniona w Bogu!!!
Piękną lekcję radości daje św. o. Pio, wołając: Żyj w świętej radości! (…) Służ Panu Bogu radośnie i w wolności ducha. Strzeż ducha świętej radości, którą pokornie rozgłaszaj Twoimi czynami i słowami, przynoś pocieszenie ludziom, synom Bożym, aby oni dzięki niej uwielbiali Boga… Wędruj przez życie radośnie, z sercem szczerym i otwartym.…

Czyż potrzebna jest lepsza wskazówka? 

środa, 28 marca 2012

Bądźmy radośni!

    Są sprawy małe i duże, ważne, bardzo ważne i mniej ważne… A wszystkie wplecione w bieg życia… I całe szczęście, że jest taka różnorodność spraw i problemów oraz ranga ważności! Bo gdyby były tylko duże, to – być może – nie udźwignęlibyśmy tego ciężaru. Ale jeżeli przeplatają się z małymi i może mniej ważnymi, to wtedy łatwiej pokonać trudności, nabrać do nich dystansu…
Cóż to za sprawy mniejszej wagi?
To na przykład ta stokrotka, o której pisałam wczoraj,
to uśmiech spotkanej, zupełnie nieznanej osoby,
to drobny, przyjacielski gest,
to też miły sms, którego się nie spodziewamy,
to muzyka grajka na ulicy,
to muśnięcie ciepłem słonecznego promyka,
to powiew wiosennego wiatru,
to zachwyt tą brzozą, która kłania się w ogrodzie,
to wróble, które przekrzykują się wesoło…

    Święty Franciszek już dawno odkrył tę prawdę, że te - niby drobiazgi leczą duszę i czynią nas radosnymi… Zatem bądźmy radośni!

wtorek, 27 marca 2012

O stokrotce w wiosenny dzień…

Rośnie sobie stokrotka
maleńka,
niepozorna,
ukryta w trawie…
Nie chwali się swym pięknem,
odwraca główkę ku niebu…
Wielbi  Pana
zapachem,
urodą i prostotą…
Skromna i cicha,
piękna w swej pokorze…

Uśmiecha się do Pana Boga…

piątek, 9 marca 2012

O spowiedzi słów kilka…

    Byłoby truizmem twierdzić, że spowiedź nas oczyszcza… O tym wiedzą wszyscy! Ale jest jeszcze coś innego, równie ważnego… Spowiedź daje pokój serca i czyni nas lekkimi, uskrzydla i sprawia, że znowu, kolejny raz pragniemy być lepsi, doskonalsi i wolni od brudu, co tak łatwo się przykleja… 
Może to i zbyt patetyczne słowa, ale… prawdziwe! Bo czyż nie czujemy się lżej, gdy zostawiamy cały wór grzechów i z czystym sercem możemy przyjąć Pana Jezusa?

Czas Wielkiego Postu – to czas oczyszczenia, by na nowo zmartwychwstać! Czas spowiedzi… Wydaje się zatem sensowne, by poświęcić jej kilka słów…
Nie chciałabym w tym momencie wypowiadać własnych przemyśleń, bo byłyby zbyt osobiste… Przywołam słowa Chrystusa skierowane do św. Faustyny, ale odnoszące się do każdego z nas…
Za każdym razem, jak się zbliżasz do spowiedzi św., zanurzaj się cała w Moim miłosierdziu z wielką ufnością, abym mógł zlać na duszę twoją hojność Swej łaski. Kiedy się zbliżasz do spowiedzi, wiedz o tym, że Ja sam w konfesjonale czekam na ciebie, zasłaniam się tylko kapłanem, lecz sam działam w duszy. (…)
 Powiedz duszom, że z tego źródła miłosierdzia czerpią łaski jedynie naczyniem ufności. Jeżeli ufność ich będzie wielka, hojności Mojej nie będzie granic. (Dzienniczek, 1602)

Bardzo obiecujące!!! Warto zaufać Bożemu Miłosierdziu… Spowiedzi nadszedł czas!
                                                                                                             

środa, 7 marca 2012

Czy mój udział w Drodze Krzyżowej to fikcja?

   W każdy piątek uczestniczymy w nabożeństwie Drogi Krzyżowej… Pisałam już o niej… Łatwiej ułożyć modlitwę, trudniej natomiast połączyć się z Chrystusem w Jego drodze! Może należałoby sobie zadać kilka pytań – wcale niełatwych…
A zatem pytam…
Czy Twoja męka, Panie, jest dla mnie rachunkiem sumienia? Wyrzutem – za wszystkie zniewagi, których doświadczyłeś i nieustannie doświadczasz?
Czy uświadamiam sobie, że ten kolec cierniowy, który wbito Ci w język, przynosi tak ogromny ból za moje grzechy języka? Za każde słowo skierowane do bliźniego bez miłości, za niesłuszne domysły, za brak zrozumienia dla słabszych, za niecierpliwe słowa skierowane do różnych ludzi…
Ty, Panie, doświadczyłeś tylu zniewag, a nie złorzeczyłeś nikomu… Modliłeś się za swych oprawców… Jakie to trudne modlić się za tych, którzy nas niszczą, burzą nasz świat! Naucz mnie tego, Jezu!
Pragnę Ci towarzyszyć, ale czy mam dość męstwa  i siły? – pytam…
Czy starcza mi odwagi, by przyznać się do Ciebie w najzupełniej niespodziewanych sytuacjach? Czy potrafię być na tyle odważna, by otrzeć krew i pot z Twojej twarzy? Niekoniecznie dosłownie…
Czy chcę podać rękę każdej osobie, która oczekuje ode mnie pomocy?
Czy umiem wsłuchać się w Twoje słowa, które kierujesz do mnie każdego dnia?
Czy chcę być lepsza, lepsza od samej siebie…
Gdzie ta pokora, o której pisałam? Wielki św. Paweł z największą prostotą stwierdza, że „jeżeli mogę się czymś chwalić, to jedynie przynależnością do Chrystusa”…
Wszystko, co posiadam, kim i czym jestem, zostało mi podarowane! Dane za darmo! Zatem?
Życie stawia nas nieustannie przed wyborami pomiędzy dobrem i złem… Jakże nieraz trudno wybrać dobro!!!
  Jakże mozolna ta Twoja Droga Krzyżowa, Panie!!!!!

niedziela, 4 marca 2012

O wiośnie radośnie…

 Wybuchła wiosna
słońcem radosnym,
tysiącem zapachów,
pąkami nabrzmiałymi nowym życiem,
rozgwarem ptaków o świcie
pod moim oknem…
I… nową nadzieją…

Niech trwa ta wiosna
piękna, świeża, radosna…
Niech budzi dobre uczucia,
niech zawsze mieszka w nas…

Niech będzie kluczem,
co otwiera drzwi do serca człowieka…
Niech będzie śpiewem i muzyką,
towarzyszką naszych dni…
Niech będzie modlitwą i hołdem
za piękno i dobro, co drzemie w nas…

Niech będzie uwielbieniem
naszego Stwórcy i dziękczynieniem…

Zdjęcie pożyczyłam z internetu, ale na moim skalniaku przebiśniegi wyglądają tak samo...
  

sobota, 3 marca 2012

O cierpieniu w kontekście Wielkiego Postu…

Któż z nas nie zna smaku cierpienia?! To pytanie retoryczne oczywiście… Bo cierpi każdy – fizycznie czy duchowo… Cierpienie dotyka wszystkich - tylko w inny sposób i w innym czasie… Na nic zda się tu „licytacja”, które bardziej boli… Boli każde! Trochę więcej lub trochę mniej…

W „Autobiografii” ks. Twardowskiego znalazłam refleksje o cierpieniu; przytoczę je, bo dotykają istoty rzeczy…
„Życie często przynosi cierpienie. Można się buntować, uciekać przed nim. Ja nie wierzę, że zostaje się w pełni człowiekiem, gdy wszystko idzie gładko. Cierpienie ma wielką wartość. Patrzę na nie jak na zadanie do wykonania..
    Nie przyszło po to, żeby mnie zniszczyć. Przeciwnie, życie daje mi okazję zrobienia następnego kroku na drodze do dojrzałości. Co mogę uzyskać, gdy to przeżyję?
Nie szukam cierpienia. Pogoń za bólem to cierpiętnictwo. Wystarczy tego, co życie samo przynosi. I dziękuję Bogu za doświadczenia. Wszystko, co otrzymuję z ręki Boga – ma sens.
Cierpienie jest ciężarem w takim stopniu, w jakim człowiek da się przygnieść. Potrzeba dużo poczucia realizmu, cierpliwości. I świadomości, że wszystko się zmienia, i to, co dzisiaj wygląda na najcięższą karę, jutro może się wydać dobrodziejstwem. Nie zawsze rozumiem sens cierpienia.
W życiu najlepiej, kiedy jest nam dobrze i źle.
Kiedy jest nam tylko dobrze – jest niedobrze.”

Wokół tych słów można snuć dalsze refleksje… Zwłaszcza, że czas Wielkiego Postu stawia nam przed oczyma cierpienie Chrystusa… To wielkie, niezawinione cierpienie miało przecież sens!!! I ma nadal – dla Ciebie, i dla mnie!

piątek, 2 marca 2012

Czekając na wiosnę w pochmurny czas…

O wiośnie można nieskończenie…
Bo któż z  nas nie zna tego dreszczyku emocji,
gdy wychylą swe łebki przebiśniegi…
Gdy o świcie zbudzi nas ptasi koncert…
Gdy na niebie pojawią się klucze żurawi
i dzikich gęsi…
Gdy różowe chmurki wróżą dzień pogodny…
Gdy rozlegnie się klekot bociana,
co śliczne dzieci przynosi…
Gdy uśmiech słońca rozchmurzy marsowe twarze…

Można utonąć w tym zachwycie,
Bo – mimo wszystko – piękne jest życie!

czwartek, 1 marca 2012

O adoracji Najświętszego Sakramentu

Jak pięknie móc klęczeć przed Tobą, Jezu,
ukryty w małej hostii
schowanej w złotej monstrancji…
Stanąć przed Tobą - twarzą w twarz…
Patrzeć na Ciebie,
dziękować za Twą obecność,
opowiedzieć Ci o swoich radościach i troskach,
i po prostu… być z Tobą!
Oddalić zgiełk hałaśliwego świata,
wyciszyć swe serce…

Wystarczy tylko patrzeć…
Nawet nie trzeba wiele mówić…
Wystarczy, że to Ty przemawiasz do nas
słowem, natchnieniem, łagodnym spojrzeniem…
I… także – milczeniem…

Dobrze mi z Tobą, Jezu!
Po adoracji niosę tę ciszę w sercu
i trwam w niej…

     Dzisiaj pierwszy czwartek miesiąca… W naszym kościele – godzinna adoracja Najświętszego Sakramentu (17.00 – 18.00), i po Mszy św. Godzina Święta. To piękny czas dla Jezusa! Ks. proboszcz postanowił, że półgodzinne adoracje trwają także w drugi i trzeci czwartek miesiąca - po wieczornej Mszy św.